Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    54
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    190

ZIELONO MI... czyli dziennik Zielonookiej ;)


zielonooka

673 wyświetleń

A wcale ze nie… nie od piosenki się zaczęło (nakłamałam jak zwykle ) tylko od mojego okrzyku, od którego posypał się tynk z sufitu w wynajmowanym mieszkaniu na warszawskim Ursynowie, taki był głośny

 


A okrzyk brzmiał mniej więcej: JA CHCE MIEĆ DOM!!! Nie mieszkanie a dom – swój własny bez sąsiadów za ścianą, i z własnym ogrodem!!!!!

 

 


Okrzyk ten oprócz tego ze był głośny i poczynił spustoszenia w sufitowym tynku charakteryzował się tym ze miał, jak się później okazało duuuże konsekwencje i wywrócił wszystko do góry nogami…..

 

 


Ale tu na chwilkę cofniemy się pare(nascie) lat wstecz…

 


Błogie dzieciństwo spędziłam w podwarszawskiej Wesołej – właśnie w takim małym uroczym domku z zielonym ogródkiem, 2 psami i pszczołami, które przylatywały nie wiadomo skąd i żądliły skubane….

 


Ale ze życie to nie bajka to domek miał swój mankament – mianowicie stal troszkę na uboczu i od czasu do czasu niezidentyfikowane jednostki ludzkie włamywały się do niego doprowadzając moja matkę do stanów nerwicy i histerii, bo wracając ze mną do domu po pracy nigdy nie wiedziała, co zastanie.

 


Ponieważ zdrowie psychiczne mojej mamy było ważniejsze niż uroki życia na odludziu -zapadła decyzja – i uroczy domek został sprzedany a my cala rodzina (już bez pszczół) przenieśliśmy się do Warszawy do ślicznych i nowo wybudowanych bloków z wielkiej płyty

 


(Alternatywy 4 się kłaniają ).

 

 


Bloki jak to bloki, – kto mieszkał ten wie…...jak uroczo brzmią poranne ablucje sąsiada z góry rano i jak równie milo długie kąpiele sąsiadki z dołu wieczorem.

 

 


Po pewnym czasie rodzinne gniazdko opuściłam, ale nie wyniosłam się daleko, bo zaledwie pare bloków dalej.

 


Na początku była euforia – własny dom (co z tego ze wynajmowany) po jakimś czasie rzeczywistość dala o sobie znać. Co prawda już od dawna od szarej rzeczywistości nie oczekiwałam niczego oprócz skrzeku (cyt. Sapkowski) ale mimo wszystko zaczynałam mieć powoli dość.

 


Głownie sąsiadów.

 

 


Z boku mieszkali jacyś przygłusi melomanie, na dole miłośnicy psów zostawiających je po parenascie godzin sam na sam w mieszkaniu skutkiem czego psiny wyły jak opętane na górze osobnik o ewidentnie zaburzonym cyklu dobowym.

 


Zaburzony cykl dobowy charakteryzował się tym ze ów człowiek zaczynał życie około godz. 22 i np. przeprowadzał remont swego domostwa o pierwszej w nocy. Na moje wizyty nocna pora – rozczochranej zaspanej i z pretensjami ze chce do jasnej cholery się wyspać reagował autentycznym zdziwieniem.

 

 


cdn

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...