ZIELONO MI... czyli dziennik Zielonookiej ;)
No to nadganiam….
Po stropie koleją rzeczy przyszły ściany poddasza ... przy montażu nie byłam wiec zdjęc nie ma
A po ścianach, jak to zwykle bywa… więźba dachowa.
My zdecydowaliśmy się na prefabrykowana (głownie ze względu na czas produkcji jak i montażu)
Pomijam mała wpadkę ze firma się merdnęła w numerach zamówień i do nas przywiezli wiezbe takich jednych co to się budowali koło Piaseczna a do nich nasza.
Ja się zdziwiłam co tak tego mało , tamci przeżyli szok widząc dużą kupę drewienek, ale ogólnie szybko nieporozumienie się wyjaśniła (pozdrawiam Państwa K. z Mrowiska )
W międzyczasie pogoda dopisywała, choć zdarzały się dni „kropiate”, ale mało i krótko.
Po zamontowaniu więźby i stropu zrobiło się jakby ciemnawo?
Od razu dom nabrał mrocznego charakteru i jak to zwykle bywa, niepomalowane ściany niewykończony strop i więźba dawały lekko ponury efekt.
A pokoje i „salony” nagle jakieś dziwnie ciasne i małe…..
Mając wiedze teoretyczną, że jest to typowe wrażenie i nie należy panikować i wyburzać już stojących ścian …. Nie uległam pokusie dobudowania jeszcze conajmniej ze 100 metrów….
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia