ZIELONO MI... czyli dziennik Zielonookiej ;)
A! Zapomniałam o jednym „miłym wydarzeniu”
jakoś tak w trakcie końcówki robót nad ociepleniem chyba…
Któregoś dnia cichutko urywam się wcześniej z pracy i myk na działkę…
Wjeżdżam ja sobie samochodem a tam na podjeździe już jakiś wehikuł stoi…
Patrzę dalej a tam – na dachu chłopaki BB grzecznie siedzą i zawzięcie pukają w dachówkę bo coś tam poprawiali a po mojej posesji łażą sobie radośnie trzy bliżej mi nieznane osoby w postaci jednego grubego faceta i dwóch chudych jak charty kobitek…
Podchodzi do mnie jeden z moich ludzi i mówi szeptem ze przyjechali tak 15 minut temu i sobie oglądają…
Ja zamarłam… a Państwo Odwiedzający nawet mnie nie zauważyli tylko sobie - a tu wejdą do domu, a to pukną oknem sprawdzając czy się dobrze zamyka , a to podrapią różowym tipsem po moim tynku białym baranku 1,5 mm …
A ja stoję i zaraz czuje ze kogoś zamorduje i zamiast w wymarzonym domu to spędzę resztę życia w celi 2 x 3 m … albo mnie prędzej szlag trafi i trafie na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej….. bo już czuje ze z wściekłości mam kłopoty z oddychaniem…
Wybuch nastąpił na szczęście… (na szczęście dla mnie bo ciśnienie już było chyba około 300 ) w momencie gdy Gruby Pan sobie wziął jedną z pozostałych dachówek ładnie ułożonych przy domu i rzucił na ziemie w celu jej połamania (nie wiem pewnie go interesowało czy jest łamliwa )…
Opisać tego jak "wybuchłam" , to ja tego nie opisze…. bo po co forumowiczow gorszyć
Ale powiem jeno ze - efekt był taki że po Gościach została chmura pyłu i pisk opon na pobliskim zakręcie , a na działce widok BB z opadnietymi szczękami.
No cóż, przyznam się ze wtedy chyba pierwszy raz w życiu użyłam słynnego języka budowlanego (osłuchana byłam wiec nawet mi słownictwa nie zabrakło i jakos tak mi naturalnie wyszedł ), a że do tej pory byłam postrzegana przez BB jako subtelna kobiałka.... to ich ciut szarpnęło.
Ale doszli do siebie (chyba) W kazdym razie chłopaków tez lekko opieprzyłam bo zachowali sie jak ostatnie gamonie.... i dostali prikaz ze jakiekolwiek osoby im nieznane na placu budowy = telefon w łapke i informowanie mnie natychmiast.
Szczerze mówiec dawno nie spotkałam z takim chamstwem – działka jest ogrodzona (bardzo wyraźnie ) fakt ze brama wjazdowa otwarta na oścież, ale tamtędy jeździły samochody z materiałami…
Ja ewentualnie rozumiem, ze kogoś dom zaciekawił i chce sobie poogladac....ale to wtedy czeka się na właściciela albo prosi ekipe zeby sie skontaktowali jakos a nie włazi na cudzy teren jak do stodoły , a jeszcze łażenie po domu (co z tego ze niewykończonym i bez drzwi) niszczenie czegokolwiek!!! (Nawet głupiej jednej dachówki!!! ) jest dla mnie nie do pojęcia….
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia