Pradolina
Yyyyy...
W takim razie od początku... lub od pewnego etapu początku...
Zaczęło się od tego, że ja (baba) zaczęłam delikatnie napominać o moim marzeniu małżonkowi. Reakcja była żadna... ups... wcale nie bo przecież usłyszałam coś takiego: " No wiesz! Ja tu myślę jak uzbierać na kawalerkę dla nas żeby to mieszkanie zostawić Oli...za wysokie progi na nasze nogi
Uznałam, że narazie trzeba dać mu spokój. Zaczęłam dowiadywać się o to jak kupić działkę itp., zaczęłam przeglądać projekty, odwiedzać forum muratora... Mężusiowi czasem od niechcenia, całkiem niezobowiązująco podsuwałam jakieś fajne projekty lub rozwiązania w technologii budowy. Jednocześnie analizowałam nasze możliwości finansowe i możliwości uzyskania kredytu. Męczyłam znajomych pytając jak tam u nich z kredytami... wiadomo- jakie procedury, który bank najbardziej przyjazny klientowi itp.
Z czasem "dziura w boku" mego męża zaczęła się powiększać. Doszło do tego, że każde wolne popołudnie i każdy wolny weekend spędzaliśmy na poszukiwaniu wymarzonego miejsca. Nie mogłam przecież dopuścić by na starość moje kochanie wsadziło mnie do jakiejś kawalerki w blokowisku!! Czujecie te ciary na plecach towarzysze budujący? No właśnie
Działek było bez liku i każda (gdy okazywało się że z powodu jakiś wad prawnych nie może być przez nas kupiona - a byliśmy bardzo skrupulatni w sprawdzaniu każdej), no więc każda była należycie opłakana. Jak sie później okazało całkiem niepotrzebnie, ponieważ w rezultacie kupiliśmy najpiękniejsza działkę ze wszystkich jakie widzieliśmy podczas półtorarocznych poszukiwań.
A jak wygląda dowiecie się jak nauczę się wklejać zdjęcia do dziennika. Spoko, album na onecie mam założony już dawno więc chyba długo nie będziecie czekali.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia