Dziennik Irmy
Nie było nas tydzień. Pojechaliśmy na wybory:) prawie wszyscy pukali się w głowę, że nam się chce jechać te 300km. I może mieli rację, bo dzieci się rozchorowały zaraz po przekroczeniu tabliczki z napisem Kraków...oj, nie służy nam to piekne miasto...
A jeszcze na dodatek odłączyli nas od netu. Dobra terapia odwykowa, ale za to wstrząsowa.
I dlatego dzis pierwszy raz od tygodnia pojechaliśmy na budowe, a tam: wylany chudziak, zrobione prawie wszystkie nadproża, juz naprawde niewiele brakuje do stropu...Chociaż i tak uważam, że się grzebią...ale może przesadzam? :)
a z zupełnie innej beczki: niepokoi mnie beton, ktory jest wszędzie porozlewany...co ja mam z nim zrobić? jak to posprzątać? Gdzie ja ssobie te wrzosy posadzę?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia