Dziennik Irmy
co za dzień...
Byliśmy na działce jak zwykle zresztą...Przyjechali nasi przyjaciele żeby podziwiać postępy budowlane. Dzieci się bawiły w piachu, którego są całe góry. Nagle usłyszeliśmy strzał. Potem następny i skowyt psa, potem jeszcze jeden i skowyt tak potworny, że mogł oznaczać tylko agonię. Ktoś strzelał do psa...Mąż i jego kumpel, (dobrze, że nasi przyjaciele są obdarzeni dużo większą niż my odwagą cywilną, sami być może nic byśmy nie zrobili...)pojechali namierzyć gościa. Lokalizowali na słuch, akurat trafili na moment kiedy facet psa już zakopywał...zadzwonili na policję. Policja przyjechała nawet dosyć szybko. Złapali gościa, na nieszczęście okazał się być naszym prawie najbliższym sąsiadem... przyznał się do zabicia psa, zdaje się, że nie miał pozwolenia na broń...Niesamowite jest to, że to była godzina 17...biały dzień i facet bez żenady wyciąga dubeltówkę i strzela...ech...smutne to wszystko.
Nie jestem jakimś wielkim miłośnikiem zwierząt, ale są przecież pewne zasady, prawo...Jak można tak robić?
Trochę się teraz boję, że gość przyjdzie nam powybijać szyby...Ale nie żałuję
ze spraw budowlanych - wylewki skończone
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia