Dziennik Irmy
Moja babcia miała cukiernię i "Tłusty czwartek" był wielkim wydarzeniem w naszej rodzinie. Ponieważ w sklepach niewiele było to te pączki były wielkim rarytasem, a śmiem twierdzić, ze pączki babci były lepsze niż od Bliklego. Całą noc trwały przygotowania. Nie wiem ile pączków sprzedawaliśmy, ale pewnie parę tysięcy...Wszyscy pracownicy i wszystkie dzieci babci a także krewni i znajomi królika przyjeżdzali pomagać. Byłam dzieckiem moze siedmioletnim i dla mnie to byla wielka frajda, bo mogłam nie spać praktycznie całą noc :) Rozgardiasz był niesamowity - gdzieś tam miesiło się ciasto, ktoś porcjował placki na małe kwadraciki z których potem ręcznie kręciło się pączki. Na dwie ręce - do dziś to potrafię :)Wszędzie gdzie się człowiek nie obejrzał stały blachy z pączkami: jedne wyrastały, inne czekały do nadziewania, jeszcze inne , już gotowe ociekały lukrem...wszędzie pachniało, tak, ze można było dostać zawrotu głowy. I tego dnia cieplutenkie i swieżutenkie pączki to było nasze śniadanie i obiad, i kolacja :)
jedno z piękniejszych wspomnien dzieciństwa...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia