Nasza Lawenda
dzisiaj domek został przyozdobiony deską okapową i rynnami.. tzn. jeszcze nie w całości jak dla mnie - pasują idealnie.. do tego stopnia, że nie zauwazyłam, że zostały przytwierdzone.. choć małżonek wysłał mnie specjalnie na budowę, żebym się pozachwycała cudną deską, którą sam pomalował wpadłam na działkę.. obleciałam dom dookoła i zatrzymałam się przy rusztowaniach z tyłu.. oo jest deska i są rynny... dopiero po chwili zauważyłam, że z przodu domu też są ale za to pomalowane lukarny wypatrzyłam do razu
dziś rano była tez akcja: deska okapowa na lukarny według projektu jest dość szeroka z dodatkowym schodkiem (słów mi brakło na określenie tego czegoś).. okazało się, że z tych, które mamy na budowie się tego nie wykroi.. no i wszystkie siły w ruch: dzieci zawiezione do dziadków, mąż uderzył do tartaków.. owszem deska będzie, ale za minimum tydzień i po 150zł/szt. (a mamy ich 8 ).. dostałam zlecenie podejrzenia jak inni właściciele podobnych lukarn rozwiązali ten problem.. dwa wyjścia: albo przybić węższą.. albo schodek zrobić z podbitki.. zdjęcia wydrukowane.. małż wrócił na budowę.. ale panu Józefowi żadne z tych rozwiązań do gustu nie przypadło.. i chwała mu za to, że dba o detale estetyczne decyzja: bedziemy kleić deski, tzn. nie my a stolarz.. małz dechy zapakował i chciał wieźć do stolarza.. troche o terminy się martwił, bo u znanych nam stolarzy z czasem krucho.. ujechał parę metrów i doznał olśnienia: u sąsiada widział kiedyś różne drewniane wyroby.. podjechał.. zapytał.. i okazało się, że sąsiad zrobi co trzeba!! i to na 7 rano nie ma to jak pomoc sąsiedzka!!!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia