No to buduję - kolejny inwestor
Tym razem nie będzie nic o budowie (bo się nic nie działo). Będzie osobiście - więc można post pominąć.
W czwartek 29 lipca żona wyjechała w delegację na Kaszuby. Zupełnie z zaskoczenia trafiła na do szpitala i natychmiast na stół operacyjny. Operacja się udała. Podobno niewiele brakowało a wszystko skończyłoby się śmiercią. A całe zdarzenie miało bezpośredni związek z operacją którą żona przeszła jak miała 2 lata . Nieszczęście mogło się przydarzyć zarówno 10 lat temu jak i nigdy. Ale zdarzyło się akurat tego dnia. I dzięki trafieniu do dobrego szpitala i na dobrego lekarza - zakończyło się szczęśliwie.
Gdy żona wychodziła ze szpitala 5 sierpnia - ja z kolei leżałem na stole operacyjnym. Co prawda w moim przypadku było to planowane już dawno temu i nie było zagrożenia życia. Operacja też się udała i wróciłem do domu w poniedziałek.
I tak dziwnym zrządzeniem losu - obydwoje jesteśmy rekonwalescentami. Poruszamy się powoli i ostrożnie, ale zdrowiejemy z każdym dniem. Jak na razie, odpukać, wygląda że dowiedzieliśmy się o sobie więcej i mamy szansę być zdrowsi niż byliśmy 2 tyg. temu.
Dziwny jest ten świat, nieprawdaż?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia