wielki las
Bez czego współczesny człowiek nie może funkcjonować?
Bez PC-ta? - może
Bez komórki? – na pewno
Bez Forum Muratora – ciężko, ale jednak.
Możemy poradzić sobie bez wszystkich zdobyczy cywilizacji, ale bez zwykłej WODY - nie damy rady. Dlatego pierwszą inwestycją na naszym polu była budowa studni.
Nie pamiętam jak zdobyliśmy namiary na studniarzy, ale okazało się, że ci znają już Naszą Wieś i tutejsze warunki hydrologiczne.
Od razu potwierdziło się, jak ważne było namówienie KiZ do zakupu działki obok nas. Decyzja o budowie wspólnej studni , była czymś oczywistym. Mogliśmy ją wykopać dokładnie pomiędzy działkami, ale pomyślałem, że może to zrodzić kiedyś jakieś komplikacje i wybraliśmy miejsce u KiZ, oddalone od granicy o 2m.
Pod koniec czerwca ’99, studniarze przebili się przez I warstwę wodonośną na 12m, gdzie podobno woda jest niespecjalna i zakończyli wiercenie na 28 metrach. Dla pewności, że wody starczy dla 2 rodzin, założyli 2 dwumetrowe rury filtrujące. Próby wypadły znakomicie – woda smakowała wszystkim, i co trzeba podkreślić – jest zawsze, nawet w najsuchszych latach.
Studnia kosztowała 1,6tys. Do podziału oczywiście.
Jak już mieliśmy wodę , można było pomyśleć o tym co najprzyjemniejsze na działce rekreacyjnej – spędzaniu na niej czasu.
W sierpniu KiZ pierwszy raz rozbili na naszym polu namioty i zrobili sobie kilkudniowy biwak. Przy okazji zaczęli inwestować na potęgę. Niedaleki tartak z przepołowionych bali zrobil dwie potężne ławy i stół, a Witek (ex-sołtys) postawił sławojkę. Pełna kultura.
10(a może 11).08.1999 w Naszej Wsi miało miejsce wielkie wydarzenie – całkowite zaćmienie słońca, „następne będzie, może za sto lat”(cytat dla 40-latków).
Zaopatrzeni w specjalistyczny sprzęt optyczny - tekturowe okularki dołączane do gazet – zameldowaliśmy się na polu. Wrażenia wizualne w normie. Matka natura zaskoczyła nas czym innym.
Wyobraźcie sobie normalny letni dzień w lesie czy na polu. Ptaki śpiewają, owady bzyczą, porykują krowy, szczekają psy - normalka. A tu Księżyc nasuwa się na słoneczko, robi się szaro i w momencie gdy widzieliśmy już tylko charakterystyczny pierścień wokół ciemnej plamki słońca - zapadła absolutna cisza. Nagle cała przyroda zamarła. Miałem wrażenie, że nawet trawy i drzewa przestały szumieć. I w tej nienaturalnej ciszy usłyszeliśmy pokrzykiwanie samotnego jastrzębia lub myszołowa, który krążył spokojnie nad naszymi głowami – wot gieroj.
Trwało to kilkanaście może kilkadziesiąt sekund, po czym wszystko wróciło do normy i świat obudził się z odrętwienia. Po upływie 6 lat – zaćmienie jako zdarzenie astronomiczne już się zatarło, ale nastrój chwili, złowroga cisza oraz obraz dzielnego drapieżnika krążącego nad nami – pamietam doskonale.
t
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia