wielki las
no tak, zakończyłem pisanie dziennika na subtelnym tłumaczeniu się ze swoich marnych osiągnięć ogrodniczych, a chcąc zachować jako taką chronologię, muszę jeszcze wspomnieć o jednym zdrzeniu. Było to pod koniec września roku chyba 1999 (albo 1998).
Wracając z działki, chciałem przy okazji pokazać rodzince (t + 3 Panie: Moja Moja i 2 królewny wówczas w wieku 12 i 11lat) skrót przez wielki las do drogi Pisz-Kolno. Na mapie wydawało się to bardzo łatwe. W okolicach Pogobia Małego trzeba było skręcić na wschód i dalej już prostą drogą do drewnianego mostku na Pisie w Dziadowie. Dziadowo, dodam, jest jedną z licznych mazurskich wsi, ktore są już tylko punktami na mapach. Pozostały z niej resztki fundamentów zarastające lasem no i oczywiście most, zwany przez miejscowych Dziadowskim. Cecha charakterystyczna okolicy - bezludzie i zezwierzęcenie - od kilku lat z wilkami włącznie.
Mapa, którą posługiwałem się, była dosyć dokładna i pokazywała wszystkie ważniejsze leśne dukty. Ba, do jakiegoś miejsca prowadziły nas nawet drogowskazy. Zboczyliśmy gdzieś jednak z właściwego kierunku i zabłądziliśmy. Dokładniej to ja zabłądziłem, ale nie mogłem dać tego po sobie poznać, żeby nie straszyć moich nieźle przerażonych niewiast. Co gorsza zmierzch zapadł niespodziewanie - jak to we wrześniu i nie powiedziałem tego głośno, ale już zacząłem rozmyślać o noclegu w lesie. Nad ranem znajdą nas może drwale lub leśnicy i pal licho manadat za wjazd do lasu (bo dróżka na której staliśmy, nie była już raczej drogą publiczną a leśną) ważne żeby stąd w końcu wyjechać.
I gdy tak czarne myśli przebiegały mi przez głowę, zobaczylismy wieczornego grzybiarza, który spokojnie skierował nas we właściwym kierunku. Po nie więcej jak 5 minutach bylismy na utwardzonej drodze i już bez przeszkód wróćiliśmy do domu. I jak tu nie wierzyć, że Boża Opatrzność czuwała nad nami,bo skądże o zmierzchu wziąłby się grzybiarz na takim pustkowiu.
A może był to nasz anioł stróż.
Czego więc nauczyła mnie ta przygoda?
Niczego. No,z jednym wyjątkiem. Kolejne przejazdy "na skróty" przez puszczę odbywałem już sam i raczej w godzinach przedpołudniowych, tak na wszelki wypadek........
t
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia