Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    45
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    196

wielki las


wilcza75

667 wyświetleń

Zanim rozpocznę histo(e)rię budowy płotu, jeszcze trochę się cofnę w czasie.

Czy ktoś z szanownych Formumowiczów pamięta jak mistrz Henryk rozpoczął Ogniem i Mieczem? Przypomnę, że opisem nadzwyczajnych wydzarzeń ze świata natury, które zwiastowały nieszczęścia mające spaść na Dzikie Pola i całą Rzeczpospolitą.

Taki sam wstęp pasowałby do tego co nas spotkało wówczas w Naszej Wsi. Zaczęło się rok wcześniej zaćmieniem, a potem był "długi weekend majowy" Roku Pańskiego 2000. To była najbardziej nietypowa pogoda, jaką pamiętam, od czasu zimy stulecia w 1979r.

Gdy 3 kwietnia, sadziliśmy drzewka, pogoda było jak zwykle - zimno i śnieg z deszczem - klasyka polskiego przedwiośnia. Jednak już po 2 tygodniach temperatura przekroczyła 20°C. Było tak ciepło, że 30.04.2000 rozstawiliśmy na naszym polu namiot i jeszcze tego samego dnia kąpaliśmy się w J.Nidzkim (a dotąd nigdy nie zdarzyło mi się to nawet w maju).

Pierwszy biwak na działce nie był niestety do końca udany. Komary wyroiły w takiej ilości, że po południu nie mogliśmy praktycznie wyjść z namiotu. Dziewczynki dzielnie zniosły tą szkołę przetrwania, natomiast Moja Moja zażyczyła sobie odwiezienia do rodziców w Piszu.

Zaczęliśmy mocno się martwić, czy nie będzie to wyjątkowo uciążliwa przypadłość okolicy, na szczęscie taki wyrój samiczek komara jak wówczas więcej się nie powtórzył, a w roku bieżącym gdy nie było ich niemal wcale, czułem się nieswojo gdy wieczorm na tarasie nie słychać było charakterystycznego, wrednego bzyczenia.

Wydawało się, że oprócz pierwszego spania na swojej ziemi, niezwykłych jak na tą porę roku upałów oraz chmar komarów, nie warto będzie wspominać tego pobytu w Naszej Wsi.

Jednak dziadek P (ojciec sołtysa - byłego),gdy zobaczył nas śpiących w namiocie zdziwił się niezmiernie, że śpimy na ziemi przed pierwszą wiosenną burzą. Na pytanie dlaczego, zupełnie poważnie (jak to żarliwemu katolikowi przystoi) oświadczył, że w czowieka może wejść złe i zdaje się że sypnął jakimś przykładem. Oczywiście nie przejąłem się wcale pogańskim zabobonem, że ponoć dopiero pierwsza burza w roku wypędza to-to z ziemi.

Tymczasem pół roku później nasza najstarsza - Zuzanka, rozchorowała się. Pierwsze diagnozy były fatalne, na szczęście rezonans magnetyczny w CZD wykluczył coś poważnego i po tygodniu starchu wszystko wróciło do normy. Nie na długo jednak. Kolejne pół roku i sytuacja się powtórzyła, ale dzięki Bogu (i naszym modlitwom) po 2 tygodniach objawy ustąpiły.

Oczywiście nie mogłem zapomnieć słów przestrogi dziadka z Naszej Wsi.

A może w tym o czym mówił, coś jednak było. A kysz, a kysz.

 

No, to następnym razm będzie już chyba o płocie.

 

PS. Złe odeszło - już 5 rok Zuzia nie skarży się na nic.

 

t

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...