wielki las
Waga wszystkiego co dzieje się dookoła nas jest względna.
Moja porażka pt. piwniczka, z powodu jakichś tam kosztów i odrobinę urażonych ambicji inwestora, jakkolwiek przykra, była niczym wobec tego co się wydarzyło przed południem 4-go LIPCA 2002r. gdy znaczny obszar Puszczy Piskiej powalił huragan.
W ciągu kilkunastu minut pokotem legło 12 tysięcy hektarów lasu. Puszcza na około 20km długości i 2km szerokości wyglądała jakby przejechał po niej gigantyczny walec, gnąc i wyrywając z korzeniami tysiące drzew. Mniejsze szkody wiatr wyrządził na ogromnym obszarze od Puszczy Kurpiowskiej k/Turosli do Puszczy Rominckiej na północnej granicy państwa.
KiZ tego dnia byli na działce. Jak opowiadali, drzewa pod naporem wiatru wygięły się prawie do ziemi , ale … przetrwały . Wiatrołomy kończą się 5 km od nas .
Zresztą „cudów” tego dnia było znacznie więcej. Najważniejsze, że nikt nie zginął, a nawet nie został poważnie ranny. Wichura przeszła przez tereny praktycznie niezamieszkałe, a w Piszu i okolicznych wsiach szkody były stosunkowo niewielkie.
Sądzono, że zanim to gigantyczne zwalisko suchych drzew zostanie uprzątnięte, nastąpią kolejne klęski. Do pożaru wystarczyłaby przecież jedna iskra bez żadnych szans na jego powstrzymanie - tymczasem dzięki samodyscyplinie tysiecy pracowników leśnych nic takiego nie nastąpiło. Jeśli powalony las miał się oprzeć żywiołowi ognia to powinny go zeżreć go korniki i inne brudnice mniszki. Drzewa jednak schły szybko i wszelkie robactwo nie było nim szczególnie zainteresowane
Na szczęście więc nie spełniła się żadna z kasandrycznych przepowiedni pesymistów.
Dla nas liczyło się głównie to, że huragan ominął Naszą Wieś i las wokół niej. Gdyby stało się inaczej, musielibyśmy sobie szukać innego miejsca na dożycie spokojnej starości. Zanim Wielki Las urósłby i znowu był wielki, Zosia byłaby babcią, a my... .
Opatrzność na szczęście nad nami czuwała .
Jest taka opowieść o mądrym mandarynie, którego żadne dramaty ani radości nie wyprowadzają z równowagi i każde wydarzenie komentuje słowami "może dobrze, a może źle", po czym okazuje się że zawsze ma rację, a klęski niosą w sobie przesłanie sukcesu i odwrotnie.
Minęło kilka lat od wielkiego huraganu.
Kawał starego lasu przestał istnieć . Straty ekonomiczne poniosły Lasy Państwowe, ale region piski i jego mieszkańcy niekoniecznie
Przy zrywce i wywózce drzew, a później przy nasadzeniach stale pracowało ponad tysiąc osób. Do tego setki ciągników i samochodów. Przeznaczono dodatkowe środki na poprawę lokalnej infrastruktury.
Ekosystem puszczy w dłuższej perspektywie także powinien odnieść korzyści. Obecnie sadzone lasy mają bardziej zróżnicowany drzewostan i gdy urosną, może będą przypominały pierwotne puszcze a nie jałowe plantacje sosny. Najpierw więc była tylko rozpacz, ale po latach pojawiła się nadzieja.
Latem 2002r. w Naszej Wsi zdarzyło się jeszcze coś, co tym razem bezpośrednio odnosiło się do marzeń MM i tomasza o swoim domku. Sąsiad z pola pod lasem - Pan Ważny Urzędnik, postawił sobie drewnianą chałupę. Na początku nic nie wskazywało, by miało to bezpośrednie przełożenie na nasze dalsze plany .. .
... do czasu jednak...
t
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia