Nasz domek, czyli narodziny Kamili
Coś ruszyło. Pozbywamy się krajobrazu księżycowego.
Widok z okna wyglądał tak:
http://www.slide.com/s/US9iqd3M5T_Hb2RqBH9L4vwqfXFzQ3ws?referrer=hlnk" rel="external nofollow">http://widget.slide.com/rdr/1/1/4/S/280000000a60e169/1/59/9MDmUEsc1T_HP4ff-KvrcBl79xoot2cd.jpg
Ogródka praktycznie nie było, bo wszędzie była ziemia. Dzisiaj znaczną część ziemi wywieźliśmy.
http://www.slide.com/s/mA1Wmdd71j-vjWlP-3eM0TIbdD1FQ1zO?referrer=hlnk" rel="external nofollow">http://widget.slide.com/rdr/1/1/4/S/2800000012f24233/1/4/j6k4kAad5j-QkveFDnJXVOvxbFRVdahy.jpg
I ogródek zaczyna przypominać ogródek
http://www.slide.com/s/POGmff7k4j8HJMrVud35d7AVbj3-3Fzx?referrer=hlnk" rel="external nofollow">http://widget.slide.com/rdr/1/1/4/S/2800000012f243fb/1/46/qppalJ2z7j-qL8rB4lQm7iFRFHdmEk6o.jpg
Zostawimy sobie trochę ziemi na rozrzucenie przed domem no i za domem tam gdzie jest glina. Tyle, że nie daliśmy rady pilnować robotników do końca. Po 5 godzinach i 16-ej wywrotce ja już padłam a mąż się spieszył do pracy. A teraz się denerwuję, czy tej ziemi nie wywiozą za dużo. Niby im pokazaliśmy ile ma zostać, ale robotników należy pilnować. Obgryzam więc nerwowo paznokcie i czekam aż mąż z pracy wróci i pojedziemy na działkę zobaczyć jak wygląda krajobraz po bitwie.
Pocieszam się, że została jeszcze skarpa, którą musimy zmniejszyć i zrobić mur oporowy od sąsiada. Trochę urodzajnej ziemi na niej jeszcze jest, no ale tej to nigdy za dużo.
Gdyby mur był już zrobiony mogłabym zacząć bawić się z ogrodem, ale będzie nas kosztował ponad 30 tys. Kasy nie ma, więc muru na razie też nie będzie. Tym samym z letniego grzebania w ziemi wyszły nici.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia