Natalkowy pamiętnik :)
PROJEKT: właściwie projektami zaczęłam interesować się w momencie jak rozpoczęliśmy szukanie działki. Nie żebym szukała działki pod jakiś projekt - nie, ale po prostu oglądałam, zastanawiałam się i powoli powoli (razem z mężem) określaliśmy nasze potrzeby (no tak trochę też możliwości braliśmy pod uwagę). Włąściwie to można powiedzieć, że jesteśmy dość konkretni i zdecydowani - w sumie wiedzieliśmy czego chcemy, choć to nie oznacza, że wybór był łatwy. No i mamy to szczęście, że w sumie chcemy rzeczy podobnych, więc na tym tle nie ma zbyt wielu konfliktów. A więc nasze potrzeby były takie: dom ok. 150 m użytkowych parterowy z poddaszem, otwarta na salon kuchnia ze spiżarką, salon z dużymi oknami, kominkiem (nienarożnym). Garaż na 2 auta w bryle domu z przejściem do wiatrołapu. Na dole oprócz salonu, kuchni, wcecika, kotłowni, mają być dwa pokoje - a więc nasza sypialnia (z garderobą) i drugi pokoik (dla małego dziecka póki na górę się nie przeprowdzi)a potem pokój ten bedzie gabinetem. No i na dole również nasza łazienka. Naszym głównym założeniem było to, że nasza sypialnia ma być na dole. Dla nas żadnych schodów. Jest to związane z moim skrajnym lenistwem. No bo np. właśnie zrobiłam wszystko co miałam do zrobienia (czyli jest godz. 24) wreszcie mogę usiąść na kanapie i poczytać i siadam i wtedy dociera do mnie - kurcze moja książka jest o całe 25 (czy ileś tam) schodów wyżej ode mnie.... Hmm, sami widzicie, że w skali całego życia, polskie czytelniactwo odniosłoby niepowetowane straty gdyby moja sypialnia była na poddaszu. A tak, powiem do męża: przynieść mi proszę książkę z sypialni bo ja sobie leżę :) (no bo on obok bedzie za kompem w gabinecie - wiadoma sprawa :) No i on podrepcze i przyniesie!!!
Co do góry nie mieliśmy szczególnych wymagań - dwa (albo trzy) pokoje, plus łazienka i garderoba.
Hmm, długo by było pisać o przeróżnych koncepcjach, propozycjach, rzutach, rysunkach itp itd. Właściwie cały splendor za znalezienie naszej Natalki (to nazwa projektu i stąd też nazwa dziennika) spływa na mojego męża - no bo w sumie było tak, że ja od jakich 8 miesięcy wieczór w wieczór analizowałam, oglądałam, czytałam itp. No i po tych miesiącacha zaczęłam na niego narzekać, że on się nie angażuje, że olewa, że on chyba wcale nie chce tego dom, no i inne takie babsie klimaty. Więc wziął komputer i za dwie godzinki pokazuje mi projekt z ytaniem - a ten oglądałaś?? Ja odpowiedź znałam, bo przecież oglądałam WSZYSTKIEEEEEEEEE, ale kurcze tego chyba nie oglądałam :) No i tak małżon mój znalazł Natalkę.
Na dziś chyba zakończę, bo wena odlatuje powoli a jeszcze o fundamentach poczytać muszę (no i o wstawianiu zdjęć!!!)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia