D07- dziennik rzeka Ori_noko
Pogoda trzyma się umożliwiając wycyzelowanie fragmentów ugoru przed wejściem fachowców. Dzionek spędzony nieprzyzwoicie leniwie, żadnych ponaglających telefonów, zamawiania betonu, piasku, cementu, nakrętek śrubek , koktajli...no kompletnie nic.
Wyciszenie i koncentracja nad łopatą. Precyzyjny skłon, wyprost , rozrzut i ponownie. Brzmi nieźle, a to zwykłe usuwanie gliniastej góry żeby ją później obsypać ziemią, obsadzić roślinnością, podkład pod wyższą rabatę.
Była pani architekt strasznie dużo mówiła, prawdę mówiąc nie mam pojęcia o czym , może jak wejdą jurto o 6.30 majstrzy to będę wiedziała do czego to przypiąć. Mierzyła coś, machała łapkami, a ja po trzygodzinnym kontakcie z łopatą miałam mgliste wrażenie, że tematem jest posadowienie budynku.
Rano chyba powinnam zrobić zdjęcie ekipie, zwłaszcza jak zobaczą w czym im przyjdzie kopać. U nas pod humusem jest jednorodna , twarda i ciężka glina. Wiem co mówię, dziś przerzucałam to.
Następny punkt programu to spotkanie z panem od kominów, chcemy wziąć system, ale nie wiemy jak wyglądają ceny. Pan nie ma stałego biura i wizytuje klientów, na nas wypadło szczęśliwie o 8.30 rano, właściwie wszyscy będą w domu , ciekawe czy on potrafi rozmawiać kwadrofonicznie
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia