Natalkowy pamiętnik :)
Na naszej działeczce nowości: pierwsza nowość to eleganckie aczkolwiek jak najbardziej tymczasowe ogrodzenie.
Koszt: siatka zgrzewana powlekana (108 zł za 15m), słupki drewniane nieokorowane 3 m (6 zł za sztukę), gwoździe - robocizna, zawiasy i deski na bramę - w sumie 800 PLN
A opisowo było tak: Podczas gdy dni tygodnia poprzedzające sobotę 17 marca były słoneczne i ładne, sobota oczywiście musiała być okropna - wilgotno, deszczowo i wietrznie. Ale dzielna ekipa w składzie: mój mąż, mój tata, Pan G i Pan J. nie zraziła się pogodą i od rana zabrała się za ogradzanie działki. Na szczęście nasze i naszego portfela połowę roboty zrobili za nas sąsiedzi (z tyłu i z boku działka jest już ogrodzona ich ogrodzeniem). A więc nam zostało jakieś 60 mb do ogrodzenia. Robota poszła sprawnie i szybko a największą wpadkę zrobiłam oczywiście ja (no bo któż by inny). Jedyną moją odpowiedzialnością tego dnia było dowieźć dzielnym robotnikom jakiś powiedzmy nowocześnie lunch - miał on się składać z pysznych kanapeczek, ciepłej herbatki z sokiem malinowym, szarlotki. Kanapeczki przygotował u rodziców (jakieś 30 km od działki), wszystko spakowałam i czym prędzej wyruszyłam zaspokoić głód pracowitych mężczyzn. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy dojechawszy na miejsce, zorientowałam się, że - bagatela - kuuuuuuuu..., nie spakowałam kanapek... Na szczęście ekipa była w dobrych nastrojach, zjadła ciasto, kromki chleba i kiełbasę (którą mama spakowała mi - jakby co), popiła herbatą i dziarsko zabrała się do roboty. O godz. 16 wszyscy wrócili do domu oglądać Małysza a ogrodzenie zaczęło strzec naszej pięknej posesji :)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia