D07- dziennik rzeka Ori_noko
Wczoraj po południu o naszą działkę zaczepiła pani z hurtowni pokryć dachowych, zostawiała reklamówkę panu Majstrowi: jeszcze mają na składzie dachówkę ceramiczną z 7% VAT bo klient kolor sobie zmienił. Podkusiło mnie, by zadzwonić. I po co? Mało mam roboty? Efekt? Wieczór spędzony w interku przeszukując forum, i sieć po ile , jaką opinie i cenę ma sirius ruppceramika. Seria niepokojących smsów między małżeńskich w celu ustalenia polityki „dachowania”. Mam obejrzeć towar, porównać z innym – podjąć decyzję. Prościzna...
Skoro świt objazd okolicznych punktów krycia , już w pierwszym zaskoczenie, znalazłam dwa rodzaje dachówki o niższej cenie niż okazyjna ucieczka przed Vat – em. Cena liczona już w nowych stawkach. Rozochocona sukcesem zostawiam ksero dokumentacji domu i garażu po 3 – cim maja ma być wycena całości tzn. robocizna, materiały pokrycia i rynny + obróbki dachowe i okienne.
W drugim punkcie ceny już nie tak zachęcające, ale ta dachóweczka cudna, podwójna esówka , lśni i mieni się zachęcająco. Poprosiłam o wycenę. Na niedzielę dla odmiany randka o zadaszonym podtekście i kolejna firma ma przedstawić swoją wizje materiałowo – wykonawczą. Nota bene dziś ma mi odpowiedzieć polecany pan Dach, zaczepiłam go na początku tygodnia, zobaczymy czy mnie jeszcze pamięta....
Z ewidentnych korzyści to dzięki temu rajdowi mam nową fryzurę. W jednym miejscu oparty beztrosko pan uśmiechnął się wyrozumiale na moje pytania o ceny dachówek. Właśnie skończył kłaść u siebie dach i uświadomił mi takie sprawy, a) cena dachówki to 50% ceny pokrycia, drugie tyle wynoszą dodatki, b) nie ma w tej cenie więźby, c) pracy. Szybko podliczyłam: suma wyjściowa to cena samej dachówki czyli 50% dachówka + 50% dodatki + 30%wieźba + 100% praca . Włos mi się zjeżył i chyba tak zostanie....
Och jak dobrze być o normalnej godzinie w mieszkaniu, chwycić za sprzęt do sprzątania (tutaj mniej ochów , bo nie przepadam) ze świadomością, że dwa kilometry stąd powstaje nasz własny dom , a ja sobie podskoczę tam tuż przed zakończeniem dnia pracy panów murarzy ..... Błogość trwała jakieś 20 minut.
Telefon: Szefowa a nam się kanoldy kończą, a gdzie reszta dostawy?
Po trzech telefonach i smsie na komórkę vice szefa mamy dostawę przed 16-tą. Bardzo nalegałam coby być przy wyładunku ,od kiedy jeden transport kanoldowcy rozładowali nam przez siatkę tak daleko od wykopów, że jeden z ekipy zamiast murować będzie musiał bezsensownie ganiać po działce z tym ciężarem w taczce. Nikomu to do szczęścia nie jest potrzebne ...No może , troszkę bo okazało się później, iż dostawca ostatnio przyjął od mojego pana Majstra ostry zestaw uwag co do jakości dostarczanego towaru. Czyżby zemsta po godzinach?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia