D07- dziennik rzeka Ori_noko
Widok rozdzierający serce : ekipa ładuje na przyczepkę betoniarkę, deski, koziołki i odjeżdża w siną dal. Było mi smutnawo, zwłaszcza po tym jak ściągnęli mnie na plac wczesnym rankiem ,żeby ustalić politykę zasypywania, później jeno te obłoki kurzu ....Naprawdę jednak zrobiło mi się przykro po serii dostawczych telefonów: pan Materiały Budowlane ma mnie dziś na rozkładówce, pan Piasek tez, ktoś musi być po odbiór. Fajnie nie zostawię na cały dzień otwartego wjazdu na działkę kipiącą materiałami budowlanymi, ekipa w trasie, hm kto może zostać i policzyć dostawę ?
Teraz podsumowując dzionek mogę autorytatywnie stwierdzić: przeciętny Burek podwórkowy to ma straszne życie. Nie czułam weny do prac ogródkowych to obeszłam działeczkę ze dwa razy, przyjechał pan z piaskiem, wysypał , pięknie się uśmiechnął, pojechał, jednak troszkę poskubałam chwasty, siadłam do auta, poczytałam Muratora hihi , zrobiłam ponownie obchód włości. I tak osiem razy....Między szóstą a siódmą wsypą był rozładunek kominów (miały być za tydzień),bloczków siporeksowych na garaż, podjechała pani Architekt, obchód , chwasty, gazeta, omal nie zaczęłam szczekać na rowerzystów. Byłam naprawdę szczęśliwa schodząc z palcu boju. Mimo to wykazałam się czujnością. Pan Dostawca po rozładunku i uroczej rozmowie, podał mi specyfikację do podpisu, już już miałam dać parafkę :
- gdzie jest zapisane że oddaję dwie palety?
- Och przepraszam , już piszę.
- Hm a gdzie jest notatka, że oddaję nadmiar lepiku?
- Już piszę, wie pani dziś parny dzień.
Uwaga dla potomnych : przeliczaj !!! Każdą dostawę, w tym ile potrzebujesz betonu (jeśli taki anty talent matematyczny jak ja to mógł zrobić to znaczy, ze umiejętność jest w zasięgu każdego z was). I tym optymistycznym akcentem
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia