Natalkowy pamiętnik :)
no to malucha położyłam spać, starszego małż jeszcze od cioci nie przywiózł, mam pranie, górę prasowania, jakby nie mówiąc całe mieszkanie do spakowania, a przede wszystkim tłumaczenia do zrobienia i to ważne bo z sądu a terminy gonią, ale zanim to wszystko nastąpi (przynajmniej częściowo dzsiejszego wieczoru) (o kurcze you can dance dzisiaj...... wrrrr, a ja zamiast radośnie poprasować przed tv (moja ulubiona i jedyna (oprócz kąpieli)ostatnio) forma relaksu hi hi) to będę stukać... no nic, ale mimo natłoku obowiązków, które wszak w dużej większości sama wkładam sobie na głowę, najpierw chciałam zajrzeć do mojego dzienniczka-budowniczka, gdyż refleksyjny nastrój dzisiaj mam (oprócz dzisiejszego nerwa...) i tak sobie patrzę na ten nasz domek wciąż nie wierząc, że to naprawdę nasz... i tak sobie myślę, czy w ogóle jeszcze będziemy kiedyś umieli (ja z małżem mam na myśli) normalnie żyć??? wieczorem poczytać gazety albo książkę, albo muzyki posłuchać, w weekend na spacer iść, albo nawet na zakupy (!) czy już uzależnilismy się od gonitwy, do której sami z własnej woli wystawiliśmy nie tylko samych siebie ale nawet własne dzieci... wcale nie tak łatwo będzie nauczyć się po prostu cieszyć z tego co się osiągnęło bez zamartwiania się i planowania dalszych kroków. Mojemu m. może będzie łatwiej, to ja z charakteru bardziej jestem taka, że spać ni mogę i myślę i myślę i chyba myśliwym zostanę................ Na tę naszą zbliżającą się przeprowadzkę sama sobie życzę wyluzowania, cieszenia się tym co mamy, przewietrzenia głowy z natłoku myśli. chyba jakaś joga by mi się przydała :) albo po prostu 12 godzin nieprzerwanego snu (nadmieniam żem matka karmiąca).
a tym czasem w naszym domku w pokoju synka starszego zawisła (rękami męża) piękna żaluzja i karnisz (zasłonki będą później żeby nie zdążyły się skurzyć za bardzo). Dziś panowie z serii "wiecznie niekończący roboty fachowcy) zrobili podłogę w górnym hallu i listwy progowe i inne takie przy kominku i oknach tarasowych. Wszystko bardzo ładnie wyszło. No ale oczywiści 3 paneli zabrakło a panowie nie mieli maszynki do cięcia listew przypodłogowych z oraca ("pani, kto to takie listwy kupuje, my mamy maszynę taką jedną na całą Polskę, bo to raz na rok ktoś kupuje.... :)" syn młodszy nie bardzo dał mi popracować w domku ale udało mi się zaolejować (znowu) blat w kuchni.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia