Natalkowy pamiętnik :)
witam poświątecznie.
Sama nie wiem co napisać. Mieszkamy już ponad tydzień. Jest cudownie :)) Dziś byłam z małym na spacerze - cisza spokój, śpiewające skowronki..... Michał spał jak trusia :)
W domu odpowiada mi właściwie wszystko, oczywiście mamy jeszcze bardzo dużo do zrobienia> nie mamy szaf, w garderobie wszystko lezy na kupkach, jeden kibelek coś szwankuje, piekarnik jeszcze nie używany bo żaróweczka nie świeci i chyba pójdzie do reklamacji
Jestem całkowicie zakochana w naszej spiżarce która jest mega wygodna, uwielbiam kuchnię, jeszcze muszę sobie w niej pewne rzeczy zorganizować, ale jest tyle miejsca, tyle blatów roboczych - super. Garderoba przy sypialni jest też super wynalazkiem a z pewnością najbardziej trafionym naszym pomysłem było budowanie domu z 2 sypialniami na dole. Na górze u nas jeszcze dość budowlane klimaty, wchodzę tam właściwie tylko żeby wstawić/rozwisić pranie :) ale właśnie pralnia i pokój na garażem bardzo się sprawdzają.
Mnie po przeprowadzce na razie opanowało totalne lenistwo. Psychicznie odreagowuje wysiłek i zmęczenie ostatniego czasu. Mój mąż wykazuje więcej inicjatywy i ciągnie wszystko dalej - czyli papiery, odbiory, energetyka, gaz, geodeci, zaczął się orientować w kwestii kostki brukowej i bramy/ogrodzenia. Robi w domu różne prace typu zakłądanie lamp itp. jest tego od groma, choć wieczorami też za wiele sił nie mamy. No ale nieważne powoli "się" zrobi.
Ale najwspanialsze i w ogóle trochę nawet dziwne jest to, że ja i chyba my wszyscy łącznie z naszym starszym synkiem w naszym domu poczuliśmy się od razu u siebie. W ogóle (na razie przynajmniej) nie mieliśmy takiego wrażenia iności, nowości, noweg miejsca, że musimy przywyknąć itp. Nasz starszak (4latek) od razu od pierwszej nocy spał w swoim pokoiku, który właściwie został przez nas przeniesiony z mieszkania w niemal nienaruszonej formie (te same meble, jedynie kolor ścian inny i okno inne i zasłonki). Mój mąż właściwie od 2 tygodnia niemal codziennie wciąż jeszcze zwozi rzeczy z mieszkania. Ja od 4 kwietnia czyli dnia przeprowadzki nie byłam już w Chorzowie w mieszkanku.... hmmm, jakoś tak dziwnie bo tyle cuownych chwil i taki kawał naszego życia spędziliśmy tam, a mnie wcale jakoś tam nie ciągnie. Chyba dlatego, że przecież rodzina to my - ludzie a ludzie są tutaj a tam zostały tylko puste ściany. Mieszkanko jest wciąż nasze chcemy je wynająć, więc nie czuję że muszę się z nim rozstawać.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia