D07- dziennik rzeka Ori_noko
Nikt mi nie powie, że dziś brakuje zrozumienia dla innych. Mąż chory i wszyscy mu idą na rękę. Normalnie łza się w oku kręci.
Jesteście świadkami od chwili rozpoczęcia zgłoszenia działalności budowlanej uwijam się ja , kolega małżonek ( przeważnie towarzysząc nam Duchem ), czterech panów Murarzy, pan Beton, pan Spychacz, pani Ogrzewanie, pan Materiały Budowlane, pan Dekarz, pan Cieśla, pan Piaskowy , pani Architekt...i kilkoro innych osób w sposób mniej lub bardziej przypadkowy. Miniumum dwanaście luda w różnym natężeniu !!! Dzwoni, nagabuje, unika , dostarcza, doradza, kontroluje....A dziś ?? Cisza w eterze.
Normalnie nie wiem jak mąż to załatwił, ale z chwilą pojawienia się na horyzoncie - totalny spokój. Wprawdzie dziś w pełni usprawiedliwiony i potrzebny. Przybycie Ducha naszej budowy zostało wywołane wirusem. Zaatakował mi męża i na razie wygrywa. Ponieważ jest bardzo zbolały to moje podejrzenia co do zmowy z Wykonawcami, zawieszam na kołku. Jednak jeśli jutro żaden się nie odezwie to zacznę się wahać....
W każdym razie mam silną wolę i byłam dziś tylko raz . Mój obolały małżonek Duch wyczołgał się z auta i cicho jęcząc obszedł włości. Brakowało mu tylko łańcuchów żeby mógł zacząć straszyć.
Widok miał przyjemny, widać pełną gotowość do dalszych prac. Teren sprzątnięty rękoma niżej podpisanej , łachy piasku ładnie udeptane, a Panowie cichcem jakąś machiną wpakowali sobie bloczki siporeksu na ten utwardzony piaseczek. Ruszymy w górę we wtorek. Pewnie .
Na jutro :
- nękający telefon do energetyki (czy oni te skrzynki inwentaryzują w systemie kwartalnym czy jeszcze rzadziej ? )
- drewno – po ile jest ?
- gdzie są moje siporeksy 12-stki ?
- papa
- zapłacić ekipie za pierwszy etap
- umówić się z projektantem gazowym, wewnątrz domu.
To będzie drogi dzionek......
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia