D07- dziennik rzeka Ori_noko
Deszczyk pada, wiruje, siąpi, kapie ech rozmyło moja ekipę. Wtorek minął bezproduktywnie jeśli chodzi o budowę. Natomiast mam okazje poznawać uroki obsługi przez NFZ. Po bardzo krótkim namyśle: Wolę budowlańców. Tam przynajmniej choćby z opóźnieniem coś się dzieje. No prawie...wprawdzie nieplanowane jednak zaczęłam ćwiczenia do startu w zawodach Strong Girl. Przyjechała papa, folia, cement, wapno razem 1800kg. Teraz wiem: dwa dni bolą ręce po rozładowaniu czegoś takiego.
‘Doświadczenie ten dar nie ba ma się go gdy już nie trzeba’
Chyba nie jestem stworzona do działań fizycznych , łapki odpadły i ta krew z nosa .Fuj. Jak ci panowie wytrzymują to na co dzień ? Niewiarygodne. Musza uwielbiać swoją pracę.....
Na szczęście fala powrotna przyniosła właściwych ludzi na właściwe miejsce i betoniarkę, koziołki, deski. Pan Majster ślizga się z gracją po naszym gliniasto –błotnym poletku. Postawili część parteru. Niesamowite wrażenie. To zaczyna wyglądać na dom.
Ku pokrzepieniu chorego męża skoczyłam do kolejnej szkółki roślinek . Wybór wprawdzie nie wielki , ale ceny nawet na budująca się kieszeń. Podczas zasypywania Pan Spychacz mimo staranności rozjechał mi trzy krzaczki. Dokupiłam więc jaśmin, buddlejeę i dereń czerwony. Ładne to to
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia