D07- dziennik rzeka Ori_noko
Witam wiernych słuchaczy trójki – cokolwiek to znaczy
Weekend tradycyjnie czas zabawy, regeneracji sił w zachodniej części Polski przebiegł następująco:
Jako element wypoczynkowy czciliśmy kolejna rocznice przyjścia na świat naszego 40-letniego znajomego. Zarówno gospodarze jak i goście wyglądali na swoje lata. Rozmowy: diety, wspomnienia, upływ czasu. Zabrakło wątków wojennych do pełnej atmosfery zbowidowskiego zebrania. Niestety jako gość nie podołałam zadaniu... trzeba nad tym popracować. Dwa razy strop.
Odwiedziłam panią Architekt i pracowicie stworzyłyśmy wymagany , poprawiony kosztorys dla banku. Mam też aktualne wpisy do dziennika. Radosna twórczość zakończyłyśmy o 24.00. Koniec wolnej soboty. Na poniedziałek będę gotowa już absolutnie ze wszystkim – naiwnie pomyślała Inwestorka.
Niedziela – rodzinka, strop, sadzenie roślinek, mąż zbił własnołapnie kompostownik , małe pielonko, strop. Rozliczenie nr dwa z majstrem dokonane. Bolało. Na moje oko mąż też źle znosi płatności. Dzieci twardo chorują okupując nasze wyrko i sprzęt grający.
Poniedziałek : majstrów nie ma. Strop podlany, bank nawiedzony. Ta instytucja zaczyna z lekka straszyć. Podczas uzupełniania, radosna wstałam :
- Czyli procedurę starania się o kredyt możemy uznać za rozpoczętą w pełni?
- No prawie....
- Tak ? (sztuczny i w dodatku bardzo fałszywy uśmiech)
- Zaświadczenie o zarobkach jest z początku maja (Nio bo qrde wtedy zaczęłyśmy kombinować nad kredytem ) i potrzebne jest nowe....
Chyba tracę energię - na bank.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia