D07- dziennik rzeka Ori_noko
Z żalem rozstajemy się z ekipą pana Majstra, dziś skończyli u nas wszelkie prace. Dom, garaż, kominy, posadzki ,tynki i taras – zrobione. Lato z murarzem w tle... to był piękny czas.
Na otarcie łez pan Majster poratował nas telefonem do pana Brukowca (he he ).
Sami znaleźliśmy ze czterech , każdy z terminami zapchanymi na najbliższe dwa – trzy miesiące. A garaż chcemy wyłożyć kostką już ! Pan Brukowiec ucieszony , wypadła mu jakaś praca i tydzień wolnego jest, wpasowaliśmy się w lukę , aż miło.
Spotkanie z rana przed garażem , macham rękoma, mówię co , gdzie i jak , a pan na to nieodmiennie, że szczegóły to on ustali z mężem. Po chwili dotarło do mnie – z moim mężem! Spokojnie postarałam się o kontakt wzrokowy i mówię:
- proszę pana wszystko trzeba ustalić ze mną.
- O przepraszam , myślałem, ze pani jest mężatką
- Owszem jestem , ale dom to domena kobiety i ja się tym zajmuję
No i dziś o 6.30 będę kicać po działce dając wytyczne co do podjazdu, wnętrza i półkola przed wejściem. Będę też nakłaniać wykonawcę od betonowych puzzli coby upuścik dla nas znalazł. Chcieliśmy robienie podjazdu odwlec w czasie jednak pierwszy lepszy deszczyk powoduje kompletny brak możliwości komunikacyjnych z trudem da się chodzić, a o jeżdżeniu to już zupełnie trzeba zapomnieć. I tak choć w zasięgu ręki dom staje się nieosiągalny przez panoszące się wszechobecne gliniaste błocko. Sąsiedzi już pytali czy mogą parkować przed działką, ich dojazd jest pod górkę , a jesienne roztopy za pasem. Hm może jaki parkometr zainstalować ?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia