D07- dziennik rzeka Ori_noko
Ranek bądź co bądź niedzielny rozpoczął się dla na o 7.00 – sms alarmowy panowie weszli na teren. Patrzymy na siebie zaspani, w głowie miga : co jest oni domu nie maja czy jak?
Ponieważ przeszukujemy okolicę marketów budowlanych pod kontem listew startowych do styropianu 12-stki to siłą rzeczy zahaczamy o budowę. Trzej panowie siedzą ..... jeden pracuje. Ciekawe czy mu ten układ odpowiada ?
Tęsknie do naszej murowanej ekipy. Pracują, planują , myślą .Słodkie wspomnienia. Zobaczę ich raz jeszcze – przyjdą otynkować drzwi garażowe.
Niedziela , czas posprzątać co nieco teren, zebrałam trzy wory (120l!!!) śmieci a były to tylko drobiazgi walające się po okolicy. Mąż z samozaparciem kombinował jak wciągnąć płyty OSB na stryszek garażu, aby przyśrubować to jako podłogę. W chwilach odpoczynku od wysiłki intelektualnego rąbał drewno, ciął niepotrzebne już deski – wywołując we mnie panikę – cześć tych odrzutów z eksportu miała gwoździe. Bałam się ,że pilarką wjedzie na kawałek metalu , to odskoczy i wizyta u chirurga gotowa. Zupełnie nie myślałam o takich scenariuszach przed budowaniem....
Panowie Gips w normalny dzień lądują o 6.10-6.30 , godzinę zbierają się do pracy (ja bym wolała ten czas jeszcze przespać – ale Co kto lubi...) , zaczynają, jeden nie umie nic (sporadycznie miesza gips, klika razy powierzono mu szlifowanie i sprzątanie – ale najchętniej grzebie przy samochodzie), drugi pan jest bez ustanku wściekły (skąd on bierze na to siły!?), trzeci i „szef” ekipy potrafią gipsować, szlifować, obrabiać okna . Szef regularnie urywa się z budowy (sądzę że uspakaja gdzie indziej rozwścieczonego inwestora) , a ponieważ kierującym jest pan który nie ma żadnych umiejętności budowlanych to pozostaje pan Wściekły i pan Gipsujący – obaj w poczuciu krzywdy starają się nie nadwerężać... co podjadę to siedzą jak zlokalizują mnie na obiekcie to zaczynają szlifować aż furczy... Jednym słowem – cyrk.
Obiema łapkami gratulują sobie podpisania umowy. A tam wyłącznie gips + pierwsza warstwa malowania. To mnie trzyma przy życiu. Rozmawiałam już z szefem ekipy , delikatnie uprzedzając ze raczej dalszych prac nie przewidujemy... A malowanie zasadnicze i ocieplanie zrobimy sami. Nic nie dociera . Przez to mam bardzo ambiwalentne odczucia , kiedy pan Gips z dumą mi oznajmia : właśnie kupiłem maszynkę do cięcia tu płytek. Wrr ... nie dam się wmanewrować.
Dziś mieliśmy pikną wymianę zdań:
- o widzę pani Ewo, że jednak będziemy ocieplać !
- no będziemy ocieplać .
- ale co za klej sprzedali ! to może być gówno!
- Nie warto się amrtwić , to ja będę ocieplać.
Posmutniał , popatrzał na mnie oczkami skopanego jamnika – nie dam się – moje zdrowie cenniejsze. Mają nas opuścić dwudziestego. To będzie piękny choć ciężki dzień
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia