D07- dziennik rzeka Ori_noko
Jeszcze trochę tej budowy a moja kondycja będzie imponująca, zwłaszcza udźwig i cierpliwość.
Od rana czekałam w gotowości na dostawę i opędzałam się od marudzącego Klona, który konsekwentnie rozwija się chorobowo unikając zajęć zerówkowych.
Późnym popołudniem upragniony telefon, jedzie podłoga. No to siup w buty - akurat wróciła najstarsza Odnóżka - mogę się urwać na budowę. Dwa i pół kilometra to nie taka znowu odległość, ale mniej więcej 400 m od działki widzę , że nie mam kluczy. No dobra może Klon średni wrócił ze szkoły i będzie mógł podskoczyć na rowerku?
Super, równo z dostawą miga mi zielony jednoślad. A na nim mój rodzony ... MATOŁEK?
Prosiłam via telefon, weź czapkę, rękawiczki, ubierz się ciepło bo na rowerze przemarzniesz – okropny dziś dzionek. I zgadnijcie co widzę? Młody w polarku (bez kurtki), czapka na czubku głowiny, rękawiczki schowane troskliwie w kieszeni za to łapska sine, twarz czerwona, oczy załzawione a całość przemarznięta. Dziś wrócił do szkoły po tygodniu chorowanie. Co pomyślałam? Tego nie da się zacytować.
Rozładowaliśmy busa, synek biegiem na rower wraca do lekcji, pan Dostawca odjechał błyskawicznie, ja przeliczam towar.
Za mało desek ! A podpisałam , że wszystko jest korekt. I gdzie moja przezorność? Gdzie uwaga? Przenikliwość? Jeszcze potomnych wzywałam do liczenia każdej dostawy! Ech...
Przygnębiona maszeruję do domu, zadzwonię do sklepu, powiem o pomyłce. Może uwierzą? A jak nie? Precz z takim postrzeganiem świata. Ludzie to zbiór wspaniałych jednostek...
Dotarłam do domu, „ rozpłaszczyłam się” zaczynam szukać numeru po fakturach. A i moja komórka wydzwania natarczywie .
Pan Dostawca bardzo przeprasza, ale właśnie zauważył, że nie wyładował u mnie całości towaru .
Jak dobrze nie rozczarować się co swojego credo życiowego ! Ludzie są wspaniali!
Podjechał po mnie pod blok, mała wycieczka na działkę , zgodnie rozładowaliśmy busa do końca, pan był tak miły , że odwiózł z powrotem .
A inni ludzie tak banalnie kupują podłogę: jada do sklepu, wybierają, płacą, pakują składowe do bagażnika i montują to poświstując pod nosem. I koniec. Prozaiczne ale imponujące.
PS. Styropian sięga aktualnie prawieże dachu, zbliża sie kołkowanie. Lub jak mówił pan majster dyblowanie styropiany, tak czy siak krok do przodu.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia