D07- dziennik rzeka Ori_noko
Och niech już będzie po przeprowadzce, ogromnie zmęczona jestem zestawem do użytkowania dom – kaszel - mieszkanie-kaszel- markety budowlane-kaszel –noszenie rzeczy- kaszel- kaszel- kaszel – gruźlicy nie stwierdzono z powodu braku płuc.
Szczęśliwie dla mnie pan Kominek2 przełożył montaż obudowy ze środy na piątek. Od rana zameldowałam się w domu , ( drugie poważne wyjście po chorobie ) chwile po mnie dwóch drobnych panów niosło jakieś ogromne kawały kamienia i od tego momentu przez CZTERNAŚCIE godzin pracowali tnąc, sklejając, polerując i dopasowując
Dwie przerwy po 20 minut na jedzenie i cały czas w działaniu. Z początku miałam rozpacz w oku , to nie przypominało kolorami tego co zamawialiśmy , dyskretnie podeszłam i mokrym paluchem sprawdziłam czy półka kominkowa ma tą barwę co wybraliśmy. Nie żebym nie wierzyła, ale pod warstwą pyłu to mało przypominało trawertyn wyszukany na palcu ... Uff co za ulga to nasz kolorek bardziej żółć przechodzący w pomarańcz niż klasyczny koralowo – brązowy . Niby wszystko wykonane wcześniej w warsztacie , jednak kamienne klocki składa się inaczej niż z plastiku.
Początkowo myślałam e tam do 16.00 się uwiną toż wszystko już mają. O osiemnastej kręciło mi się w głowie, panowie zmienili barwę na jasno zieloną, kominek był w 99% gotowy. I od tego momentu jeszcze drobne detale wykończeniowe zostały ostatecznie zamknięte o 22.30 !!
Jak jeden z wykonawców pochwalił mi się ze robi ten kominek od dziewięciu dni to pomyślałam sobie – szybko poszło ja bym spędziła nad tym pół roku. Dopiero rozmowa uświadomiła mi , ze jak na obudowę to ogromna ilość czasu.
Przyznaje że najchętniej dziś siedziałabym przy stole w jadalni z pisząc , mając w zasięgu wzroku ogień i rodzinę porozkładaną malowniczo po kątach dużego pokoju. Zastanawiam się czy pakować już zdjęcie , ale chyba tak. Jak będzie po końcowym malowaniu to zawsze mogę umieścić drugie. Natomiast trzeba się liczyć z tym że przez długi czas zmiecie mnie z netu , bo ani telefonu ani dostępu do Internetu nie będzie. Brrr...
Za to powstanie dokumentacja jak się kurować po przeprowadzce.
Z innej beczki to po zachwytach, pracach , montażu czas uregulować należności. Rozgadani uśmiechnięci pojechaliśmy oczyścić konto z błogą świadomością że w ciągu najbliższych dniach uzupełnimy stan – wpłynie kasa za mieszkanie. Pani w okienku kręci smutnie odmowie głową, wypłaci jedną trzecia sumy. Nie możemy zrozumieć ! Przecież mamy otwartą linie kredytową ! No tak ale właśnie minęło 51 dni i zeszły pieniądze z konta na pokrycie użycia karty visa... To budowanie niszczy kompletnie stan finansów naszej podstawowej komórki społecznej. Fajnie , a my jesteśmy umówieni z panem Kominek2 : za chwile mamy być z kasą.
Cały nastrój diabli wzięli, siedzimy spięci kierując się nieuchronnie do Kam – Bud-u, z tyłu Klony wystawiają naszą cierpliwość i swoje zadki na ogromne niebezpieczeństwo Jak rodzina to rodzina idziemy razem do biura przekazać hiobową wieść. Dobrze że jeszcze cos mogliśmy zdjąć z konta !
Od wejścia walimy obuchem: są dwie wiadomości dobra i zła. Za tydzień zapłacimy całość , dziś cześć. Nawet dzielnie to znieśli. Stosowna adnotacja na umowie, ksero , podpisy, czujemy się okropnie. Nie znoszę jak mi się klienci spóźniają z płatnościami i wiem co czują kiedy wyszliśmy.
Swoja drogą gdybyśmy pamiętali o karcie kredytowej użytej do materiałów wykończeniowych to byśmy byli przygotowani na taki cios, a tak to nagle zostaliśmy goli jak święty turecki i zadłużeni wobec ludzi z którymi swobodnie umówiliśmy się na płatności.
Kochani potomni: wykończeniówka i karty kredytowe to potrafi płatać psikusa. Bardzo nieprzyjemnego....
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia