D07- dziennik rzeka Ori_noko
Och chce się żyć. Codziennie sadzę rośliny, większe mniejsze, mąż z uniezwyklą cierpliwością znosi pojawianie się kolejnych kłączy, sadzonek, odnóżek itd. Od koleżanki starszej w ogród o trzy lata mam dwa wiadra sadzonek i się nie wyrabiam. Każdy kawałek ziemi pod sadzenie trzeba wyrwać z objęć perzu, przekopuję toto dokładnie , wyrywam odławiam dorodne kłącza. Pale mściwie w niegasnącym ognisku. Tak jak poradziła mi Magnolia sadzę kępami. Przynajmniej na kawałkach działki pojawia się lekki zarys ogrodu.
Równocześnie rozglądam się z krzepkimi ramionami do podnajęcia trzeba tu rozwieźć po działce bardzo dużo ziemi sama rodzina nie starczy do tej orki . Zwłaszcza że Klony oddają się ulubionej rozrywce wiosennej tzn anginy na tle alergicznym. No mówię wam ci to mają pomysły. Wczoraj nasze szeregi żywopłotowe zasiliły: ligostur, forsycja , lilak zwany popularnie bzem, hibiskus oraz jaśminowiec wonny – podarunek zaprzyjaźnionej rodziny. Jeszcze w cyprys i płożące się coś – było bez kartki to nie wiem jak się nazywa. Poza tym róże, niezapominajki, weigle, czarną porzeczkę , czerwoną, maliny, truskawki , wierzby i wiele wiele inny zielonych odnóży rzeczywistości.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia