D07- dziennik rzeka Ori_noko
W każdą sobotę rano rodzina oddaje się z mniejszym lub większym entuzjazmem nauce języka. Kończymy o 10 rano a potem życie rusza z kopyta. Stąd na kolejną randkę z panem od nawodnienia umówiłam się na chwilę zakończenia uzupełniania wiedzy , ale pan zjawił się kwadrans wcześniej burząc ustalone ramy działania.
Mąż podjął rozmowy wstępne , pan mierzył teren wzrokiem i miarą , zapisywał , poprosił o określenie dokąd to będą roślinki. Wymowny acz nie gadatliwy . Nagle zatrzymał się i wytrzeszczył oczy na inwestorkę w ciążowych ogrodniczkach za którą się z domu wysypała trójka dzieci i na chwilkę stracił wątek. Jeśli ma mu to pomóc obniżyć cenę to dobrze było pojawić się na scenie . Zobaczymy co dostaniemy na razie mamy dwie wyceny z różnych stron różnią się o PIĘĆ tysięcy ! Jak dla mnie rozpiętość cen zbyt duża. Albo ktoś przesadza , albo tnie na częściach i jakości. Dojdziemy prawdy powolutku....
Za to miałam uroczą rozmowę z panem który już u nas kiedyś układał podjazd z pozbruku. Radośnie rozwijał wizje naszych ścieżek , jednak podane ceny powodowały u mnie nerwowe potrząsanie głową. Za dużo , oj za dużo. Na informację ze sami chcemy ściągnąć kostkę granitową ze Strzegomia panu opady skrzydełka, i mówi otwarcie;
- pani Ewo my się nie dogadamy , ja u pani ani na kostce nie zarobię , ani na dostawie piasku , ani na cemencie , tylko na układaniu. I gdzie tu zarobek?
Rozstaliśmy się w zgodzie. Szukam dalej. Czas poprowadzić też rozmowy wstępne z kolegą małżonkiem – może da się na kłonić na uzupełnieni nasadzeń w ogródku? Ostatni jesienny ogrodniczy dzwonek - trzymajcie się negocjacje czas zacząć.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia