D07- dziennik rzeka Ori_noko
Zrobione!! System nawodnienia działa dobrze, studnia jest w stanie zaspokoić jedynie 1/4 potrzeb wodnych reszta niestety z kurka. Zaboli rachunek. Ale bez wody nie ma trawnika i innych żyjątek .
Siedzimy sobie z Klonami na północnym cudownie zacienionym tarasie, co starsi pijają wielkie kubły kawy z mlekiem, młodsi marudzą , najmłodsi ćwiczą łapki i nóżki.
Wszyscy gapimy się na pióropusze wody tworzące tęcze na trawnikiem - in spe. Ponieważ ciąg do nowych zabawek mi jeszcze nie przeszedł to pod bliżej nie określonym pretekstem nabyłam matę edukacyjną (na tyle trzymam się jeszcze w ryzach, że zachowuję pozory zabawek rozwijających). Dziewczynka taktownie bawi się tym do upadłego. Dopiero potem mogę ja.
Koło nas ponownie zwalnia czasoprzestrzeń. Powody są dwa. Pierwszy to teren równiutko obsiany i zasilany wodą – pełen szpan . Drugi to piasek wysypany na drogę – praktycznie uniemożliwia cyklistom inaczej pokonanie tego odcinka niż pchając rower. Znakomita większość mamrocze inwektywy bo prócz piachu wkurza ujadająca za siatką Narnia. Potem są automobiliści jadący baaaaaaaaardzo wolno .
Obie grupy zgodnie nie patrzą na drogę tylko na nasze fontanny, wykręcają głowy i dopiero jak stos drewna odgradza nas od spojrzeń to prawdopodobnie kierują wzrok przed siebie.
Powoli opanowujemy to znaczy ja i Zosia podstawy ćwiczeń. Jedna rzecz wychodzi nam już zgodnie – reakcje. Klon na widok rozłożonego koca i podkładki na stole protestuje, ja oblewam się potem. Ciekawe co robiłybyśmy gdyby te zajęcia były naprawdę ciężkie. Brrr. Teraz mijają dwa tygodnie od rozpoczęcia – Zosia zaczyna wyrównywać uchwyt obu rąk (poprzednio nie zaciskała wcale dłoni na podanych palcach) i zaczyna współpracę przy nauce siadania.
Bardzo lubi masaż bioderek, zadka , nóżek– kto by zresztą nie lubił jak na koniec jeszcze obcałowują. Ćwiczeń Vojty powodujące rozluźnienie napięcia mięśni pleców – nie znosi - podobnie jak takiego dosyć przykrego z naciąganiem główki do tego ramię przy twarzy . Zaśmiewa się w czasie hm bicia piąstkami o podłoże .Robimy wszystkie.
Rodzeństwo broni się rękoma i nogami przed ćwiczeniem z malutką – jej protesty krają im serca. Wynegocjowałam i egzekwuję prawidłowe chwytanie na ręce, do tego rozprostowywanie dłoni, naciąganie stopy. Na początek dobre i to.
Plany ogródkowe wyglądają tak: wyhodować trawę, ściąć , zasilić, wyhodować, ściąć i będzie można zacząć po niej chodzić. Ze skarpy dużej, małej , wszystkich rabat wyprosić chwasty położyć włókninę posypać korą , dosadzić małe Conieco , przesadzić srebrny świerk i dwa modrzewie – luzu im trzeba, przyciąć liściaste krzaczki i inne takie… – do wiosny powinniśmy zdążyć …
Z uporem maniaka próbuję uzyskać własny kompost – pojemnik już jest pełen, ale chyba za mało wilgoci jest bo mam wrażenie wysychania zawartości niż twórczego zamieniania się w pełen mikro i innych takich kompost. Na razie zgłosiłam zapotrzebowanie na drugi kompostownik. Rodzina obrzuciła mnie niechętnymi spojrzeniami- zapewne ma to związek z uwagami typu: obierki proszę na ogród, butelki do niebieskiego worka, makulaturę składujemy tam... Na razie jestem odosobniona w przestrzeganiu ekologicznego śmiecenia. Wspólnie jedynie śmiecimy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia