D07- dziennik rzeka Ori_noko
Zakwitły słoneczniki! Ogromne. Jeszcze takich u nas nie było. Wprawdzie na całym ogrodzie wzeszło sześć sztuk ale mają ponad dwa metry , no są wielkie. Na tle garażu wygladają imponująco. Dynie nadal w natarciu. Nie miałam pojęcia ile one potrzebują miejsca!
Poza tym błogi spokój – teoretycznie.
Mąż wziął starszyznę plemienną na wyjazd, co by w piasku brodzili, zahartowali wątłe ciałka w Bałtyku (Klon nr2 tego lata przerósł swoich autorów…) , najedli się rybek i frytek oraz jak to nad naszym morzem poćwiczyli niemiecki…
Miałam po pierwsze nie sprzątać, nie gotować, nie przesadzać z ogrodem, nie prać , nie prasować, nie myć okien i inne czynności na nie…
W planach wyłącznie luz, słoneczko, podawanie mleczka , przewijanie, ćwiczenia i łaskotanie stóp – to dla Zosi – oczywiście.
Na razie zapowiedziało się z wizytą pięć osób! Ponieważ nie mogłam patrzeć na bałagan w pokoju głównym więc zadekowałam się z maleńką na górze w sypialni . Jednak na dole wygląda jak po przejściu grupy turystów co oznacza latanie na mopie oraz innym sprzęcie czyszczącym . Przyjedzie matczysko – wesprzeć mnie w samotności – obiad należy zrobić, przecie mamy na skibkach z pomidorem trzymać nie będę. A i jutro zjawi się pan z komunalki spisać liczniki i zarejestrować podlicznik do podlewania…trzeba zrobić przejście przez pokój AGD…. Czy wszyscy sobie tak organizują wypoczynek? Tak więc mając przed sobą wizję zasuwania do upadłego rozłożyłam się z kawą przed komputerem. Potem już sił zabraknie na rozrywki .
Trawnik rośnie. Nawet w miejscach uszkodzonych przez wodę zaczynają się wybijać ziarenka. Będę dziś robić fotki to może się coś tam uda zamieścić na onecie. No i znikam pierwszy gość idzie..
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia