D07- dziennik rzeka Ori_noko
Dawno , dawno temu czyli tak z 5 lata wstecz zamówiłam przez Internet książkę „Harry Potter i coś tam”. Wypełniłam formularz zgłoszeniowy, zaznaczyłam opcje „płacę przy odbiorze” i w napięciu czekam. O oznaczonej godzinie pod blok podjeżdża furgonetka .Pan Dostawca niesie bardzo duży pakunek. Zdecydowanym krokiem zmierza do naszego wejścia. Nasłuchawszy się wcześniej historyjek na temat różnych naciągaczy wpadłam w lekką panikę. Jejku przecież to nie książka, to dziwne ogromne COŚ - nie zamawiałam. Nim pan dotarł do wejścia mnie rozbolał żołądek na samą myśl o koniecznej nieprzyjemnej wymianie zdań . Spocona , zdenerwowana czekam przy drzwiach, pan mija mnie krokiem swobodnym i niesie wielką pakę piętro wyżej… Chwilę później kolejny kurier – z książką…
Jednak te przeżycia nie zniechęciły mnie do internetowej formy zakupów. Od tych pór mniej lub bardziej systematycznie zasilam kiesę bonzów e- przestrzeni. Tak się o tym rozpisuję, bo właśnie nabyliśmy via Internet pralkę- 30% taniej niż w sklepie „nie dla idiotów” . Poprzedniczka na wiadomość o narodzinach Zosi i zwiększeniu się przydziału prania dostała histerii. Odesłaliśmy na zasłużony wypoczynek.
Za to nade mną zawisła świadomość, że lada moment zostanę skazana przy praniu jedynie na łapy. A czy są aż tak pracowite to niezbyt przekonana jestem i wołałbym nie konfrontować wyobrażeń z rzeczywistością. Przyparta do muru pojęłam decyzję, przedstawiłam mężowi podanie wraz ze zdjęciem oraz wszelkimi stosownymi załącznikami.
A mąż co? Zaprotestował ? Wpadł w zachwyt ? Przeląkł się? Odtańczył zwyczajowy taniec Indian północnoamerykańskich? Nic z tego . Zamruczał potakująco – zamów - i wrócił do swojej pracy.
Wczoraj cud techniki przyjechał. Patrzę, a tu z dostawczego busa wychodzi drobniutka blondyneczka : - A ten sprzęt AGD to gdzie wyładować? W okolicy ani pół krzepkiego mężczyzny…No i razem toto szarpnęłyśmy, włożyłyśmy na wózek i hajda do pokoju AGD. Wszystko gra, buczy, pierze, wiruje.. :)
Wprawdzie mam nieprawdopodobnie długie wakacje – dwa bite tygodnie z jednym Klonem pod ręką, ale staram się nie obijać po kątach. Obijam się po ogródku. Każdego dnia wynoszę parasolisko, kołdrę i Zosię. Ten zestaw montuje w dowolnym punkcie ogrodu i zaczynam pielić. Póki opadów nie ma to całość się sprawdza.
Zosia jeszcze sama nie siedzi, jednak bez dozoru w wózku już bezpieczna nie jest. Od czasu kiedy wykombinowała jak się kulać to świat stoi przed nią otworem.
I tak sobie pracujemy, malutka podziwia świat roślin i zwierząt – obok legowiska prawie cały czas waruje nasza psina. Wczoraj co zerknęłam na sunie i córeczkę to nadzwyczaj grzecznie patrzyły w przestrzeń. Małej nie trzeba było przekładać na miejsce, ani ratować psa na którego potrafi się pokulać się osiem kilo w kolorowym śpioszku. W końcu Zosia poprosiła o posiłek plus odprowadzenie do łóżeczka. Patrzę na kołdrę: wszędzie walają się powyrywane kępki trawy. Maleńka ma czarne zaciśnięte łapki z których wystaje kolejna porcja zielska. Jak jej wytłumaczyć które to chwasty ?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia