D07- dziennik rzeka Ori_noko
Z drugiego hibiskusa wykwitają pączki lila. Z trzeciego też, czwarty broni niezależności i ujawnienia kolorystyki. Musze poczytać czym się je zasila na słodko czy kwaśno.
Nasz prawie najmłodszy Klon odkrył siłę wynikającą z prac ogrodowych. Trudno odmówić prawa do grania na komputerze człowiekowi który z zaciętą miną potrafi skosić 2/3 trawnika w jedno popołudnie. I robi to coraz lepiej, staranniej. Wstrząsająco wyglądały pierwsze próby. Jakieś zygzaki, dziwne sterczące pasma, pogubiona ścięta trawa. Jakby się mścił a nie pracował na dostęp do elektroniki. Kilometry robią mistrza.
Dom już się niewiele zmienia. Wprawdzie chodzę, powtarzam mantrę : okiennice. Jakby tu pięknie wyglądały okiennice. Do takiego białego domu przydałyby się …. Wiesz takie zielone… Jestem przekonana że do świadomości całej rodziny przesączyła się stosowna wiadomość. Na poważnie to będziemy mogli o takiej ochronnej ozdobie myśleć w granicach trzech lat. No to myślmy.
Nadal w wolnych chwilach wybiegam do ogrodu taszcząc za sobą Klonika. Leży sobie na brzuszku przypięta do wózka i podziwia świat. Malutka wygląda jak żywy przykład sprawdzania się teorii związanej z alergią: każde kolejne dziecko pary alergików ma wyższy współczynnik uczulania się.
I mamy właśnie w domu biedroneczkę. Obsypaną plamkami od stóp do głów. Pewnie byśmy nie mieli gdyby babcia nie musiała na anginę ropną zapisać antybiotyku, bo dziewczyny jadły na spółkę jedno jabłko . A starszą pobolewało gardło… Dzięki temu już wiemy jaką pierwszą rodzinę leków trzeba wpisać na listę rzeczy zakazanych gdzie już trochę produktów figuruje.... Minusem jest zwieszenie na czas choroby ćwiczeń. Kiedy po czterech dniach wróciłam do podstawowego majtania nóżkami, rączkami Zosiak próbowała powalić mnie falą dźwiękową - napotkawszy opór uspokoiła się i wzięła udział w proponowanych rozrywkach. I niech mi ktoś powie że taki maluszek nie umie sobie poradzić z rodziną…
Drugi przykład to dział żywienie niemowląt. Jedzenie produktów pochodzenia roślinnego idzie bardzo opornie. Najlepiej jak jest to zdobyczne. Kładziemy w pobliżu rączki kawałek jabłka, nektarynki itp. mała z radością chwyta łup i pracowicie obślinia. To samo podane starte na łyżeczce ląduje konsekwentnie na zewnątrz. Jeszcze większą radość daje zanurzenie rączek w czyimś obiedzie i próba przejęcia całego talerza. I tak ziemniaczek uduszony na mamy talerzu, zaserwowany widelcem jest zjadany z entuzjazmem. Ta sama pyra w jej talerzyku wkładana do dzioba łyżeczką jest absolutnie niejadalna. Na moje oko ciepły obiad zjem z całą rodziną za jakiś rok. Wtedy powinna już samodzielnie jeść. Super będzie wszystkie miejsca przy stole zajęte. Właśnie ! trzeba będzie u stolarza zamówić rozsuwany blat do stołu , jak się reszta rodziny zjedzie to minimum na 12 osób miejsc trzeba nam.
I tak nam życie płynie między chwastami, ćwiczeniami, a przymierzaniem się do powrotu do pracy. Obok ludzie budują domy, a do nas dociągnięto chodnik. Nikt kto nie mieszka w pasie kurzawy i błota nie ma pojęcia jak to radość dwa metry czystego przejścia ! I jeszcze lampa . Uliczna. Rozpieszcza nas gmina przed wyborami. Klony będą mogły do szkoły pojechać nie nurzając się w błocie po pas - dojdzie też odśnieżanie chodnika przed posesją , ale za taki luksus warto pomachać łopatą. Działka nabiera wartości : woda, prąd, gaz, latarnie, ścieżka rowerowa…
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia