Moj kawałek ziemi a na nim PRZYTULNY
21-10-2006
Dziś zapowiada się pracowity dzień. Dojechali pomocnicy i od 8.00 zaczęło się "wojowanie" z odrodzeniem. Gdyby ktoś myślał tak jak ja, że to takie proste to się myli. Najgorsze było wytyczenie poziomu ale jak już sobie z tym poradzili to praca paliła się w ręcach. Mimo to czas mijał szybko i całe szcęście, że wcześniej wykopaliśmy dołki bo skończyli przed zmrokiem. A ciężko pracowali: mój mąż, tata, kol.Zbyszek, kol. Wiesiek, nasz Michał no i ja tam byłam....pomagałam a całą drużynę i "posiadłość" pilnowała nasza mała Sońka. Tylko nasza córunia nas nie zaszczyciła, podobno mocno sprząta w swoim pokoju!
Wróciliśmy ciężko napracowani a to jeszce nie koniec, musimy pomalować słupki, naciągnąć siatkę, dolać betonu no i zrobić prowizorkę z dwóch następnych stron. Po budowie planujemy od strony ulicy i wjazdu zrobić sztachetki z drewna. Nam się tak właśnie podoba.
Był to pracowity dzień ale też b. przyjemny. Na wieczór dzieci rozeszły się na imprezy no a my STARZY.......no było też bardzo miło.
Wspólna praca bardzo łączy ludzi....
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia