Zyziowy dziennik drewnianej chatki
Oczekiwany przyszły tydzień upłynął właściwie bez echa. Zaczyna nas dopadać choroba inwestorów: domu jeszcze nie ma a my już jesteśmy wkurzeni do granic możliwości. W środę mąż był u archeologów - złożył wniosek i papiery, ale... główny dyrektor - bo z nim miał przyjemność - nie potrafił odpalić kompa i wydrukować świstka do podpisania. W poniedziałek wróci z urlopu sekretarka, która to potrafi... A ja myślałam, że w dzisiejszych czasach już nie ma ludzi, którzy boją się komputerów. Efekt jest taki, że w poniedziałek załaduję potomstwo do samochodu i pojadę dograć archeologów.
Zjechałam dziś przez telefon developera, bo obiecany w zeszłym tygodniu przyszły tydzień przesunął się na przyszły tydzień. Obiecał, że tym razem to już NA PEWNO wyśle wzór umowy o budowę domu (czeka na nią nasz prawnik) a we wtorek to już NA PEWNO wyśle kosztorys i plan z kominem. Jeśli we wtorek nie będzie planów i kosztorysu, to będzie awantura.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia