~dom anny
Prawie wszyscy ewentualni wykonawcy chcą ode mnie projektu technicznego do wyceny. Logiczne.
Ale ja nie mam jakiegoś oddzielnie napisanego projektu technicznego.
Jest tam mnóstwo rożnych rzeczy, i nic co dałoby się przesłać wykonawcy w okrojonej części - tylko całość.
Jak inni dają sobie z tym radę - nie wiem?
Kazałam to wszystko zeskanować, zgrać na płytę i chyba tak będę wysyłała, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy. Kserokopia całego projektu kosztowała 80 zł, a zgranie na płytę 150.
Nic to - tylko nie przewidziane wydatki.
Projektu nie dopilnowałam i to moja wina - byłam wtedy w stanie obojętnym dla tego co działo się w sprawie projektu.
Od jakiegoś czasu czekam na wizualizację ostatecznej wersji ale mój arch - milczy.
Napisałam więc do niego, z prośbą o wywiązanie się z umowy i dostarczenie mi brakujących rzeczy.
Teraz dowiedziałam się, że on zwykle robi dwie koncepcje i dwie wizualizacje i jest mu bardzo smutno , że jestem nie zadowolona i nadal czegoś od niego oczekuję.
Musiałam mu przypomnieć, że na pierwszym spotkaniu bardzo dokładnie określiłam swoje oczekiwania, ilość, miejsce i przeznaczenie pomieszczeń.
Na drugie spotkanie przygotował koncepcję i wizualizację.
Wizualizacja? to nie chodzenie po pomieszczeniach na ekranie kom, to kolorowe obrazki elewacji domu. Dla mnie szok. XXI wiek i taka wizualizacja.
W jego pierwszej koncepcji nie było tego co chciałam. Nie było 2 sypialni na dole, nie było spiżarni, nie było werandy ani krytego tarasu, za mało było pomieszczeń gospodarczych i mogłabym tak długo -
Czy powinien upierać się, że to był pierwszy etap projektu?
To nie moja wina, że nie robił notatek z tego co mówiłam.
A ostatecznej wizualizacji nie mam dlatego, że wszystko poza " 2" jest dodatkowo płatne.
Człowiek całe życie się uczy i głupi umiera.
Nie było rozmowy na temat elewacji, ilości i rozmieszczenia drewna na niej, nie rozmawialiśmy na temat okien.
Autorytatywnie - tak postanowił i tak ma być.
Gdzieś w dziennikach czytałam już o podobnym przypadku.
Niektórym panom architektom ... kropka, kropka
dom, to nie sukienka, nawet kiedy nie bardzo mi się podoba , mogę założyć raz czy dwa a potem w o n
Ponownie do niego napisałam- ale cisza.
Lubi się obrażać. Już ta formuła - jest mi smutno, że pani się nie podoba - jest dziwna. Zawarliśmy umowę. On ma pieniądze, a ja powinnam być zadowolona i otrzymać pełnowartościowy produkt. Jego smutek nie bardzo mnie obchodzi, S M U T E K w tym roku rozgościł się w moim życiu
i rozsiadł się tu bardzo wygodnie.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia