Nasze budowanie - czyli kombinacja w alpejskim stylu
Miał być ciąg dalszy z Enionem i jest.
Zadzwoniłam i jakie zdziewienie mnie ogranęło, bo (o matko jaki cud) odnalazły się moje dokumenty i nawet do działu wykonawstwa są juz przekazane.
W te migi zadzwoniłam do swojego elektryka, za pięć minut był w ENIONIE i żebyście nie myśleli że tak cudownie jest - odbiór może zrobić dopiero w poniedziałek bo nie ma z nim kto jechać. Potem jeszcze sypnąć kasą trzeba będzie i poczekać na licznik. Pocieszam się, że P.Elektryk vel wielki elektronik (naleciałości po Panu Kleksie- a propo w budynku w którym pracuję jest stanowisko ELEKTRONIKA-dziwny gość, kulawy ale zapieprza po schodach tak że nieraz nie dam mu rady) - załatwi licznik szybciej niż przwiduje to sam ENION.
A więc celem jest uzyskanie prądu w termnie GÓRA dwóch tygodni. Poczekamy, zobaczymy...
Z tematów niebudowlanych, moja mała zołzulka dostała wielkiej goraczki i całą noc się biedna męczyła. Nie myślcie sobie że matka wyrodna jestem i nie chciałam jej ulzyć jakimś badziewiem chemicznym kupionym wcześniej w aptece, ale niestety podać jej lek (syrop) lub włożyć (czop..) to graniczy z cudem i jest wręcz niemożliwe (odwrotnie niz jej brat - lekoman, wszystko nawet najgorsze swiństwo jest w stanie przełknąć, a jeszcze nawet pogryźć chociaż nie trzeba). Chciałm jej podac syropek, to tak się zozłzulka rozdarła, że wszystkich obudziła i na nogi postawiła. Rozebrałam i dopiero jak się ochłodziła - zasnęła.
A ja do rana czuwanie i oczy na zapałkach dzisiaj.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia