Zyziowy dziennik drewnianej chatki
Kiedy przyjechałam na budowę musiało oczywicie lać jak z cebra. Było zimno, ręce nam marzły kiedy z panem elektrykiem planowalimy co i gdzie będzie w naszym domku. Trwało to prawie dwie godziny. Na górę nie wchodzilimy, bo w międzyczasie panowie montowali dach i zabrali nam drabinę. No, ich drabinę, nie naszš, gwoli cisłoci Przemarzłam, bo okna zaczynali zakładać dopiero, kiedy odjeżdżałam. W międzyczasie zrobiło się ciemno, więc fotki wnętrz... no nie wyszły. Wrzucę parę z zewnštrz:
Trochę się zmieniło od wtorku, ale jakby nie było, to już roda, drugi dzień montażu. W poniedziałek była tylko goła płyta
http://images3.fotosik.pl/145/24fb44a8927a0733.jpg
I jeszcze od frontu:
http://images1.fotosik.pl/154/1b965562029cb1cc.jpg
Fajny ten domek. Jestem zadowolona, choć po wczorajszym dniu jestem tak zmęczona, że jeszcze nie mam za bardzo siły się cieszyć. M;imo wszystko czuję, że to "nasze" miejsce.
W przyszłym tygodniu wchodzi ekipa elektryków - będš cišgnšć kable elektryczne, wiatło, TV, kable sieciowe i do alarmu. W międzyczasie inna ekipa położy dachówkę a potem przyjdš "gispo-kartoniarze" zrobić ciany. Chyba dobrze zapamiętałam kolejnoć... Teraz mam zadanie bojowe - wybrać wannę, kabinę prysznicowš, dwie umywalki i dwa sedesy. Mhm... wanna, która mi się podoba, jest trochę droga...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia