Dworek i ogród różany Moni
Prace trwały równy tydzień kiedy się okazało, ze muszę wyjechać w delegację. Pieniądze na zapłatę dla ekipy zostawiliśmy tacie, bo prace miały się zakończyć w ciągu dwóch dni, kiedy nas nie było. Biorąc pod uwagę, że dzień bardzo krótki, to prace odbywały się naprawdę w błyskawicznym tempie, czego wcale nie pochwalałam. Zwracanie uwagi ekipie na nic się zdawało, bo na każdym kroku próbowali udowodnić, że wiedzą wszystko najlepiej, bo "zbudowali już tyle domów..." - uwielbiam takie gadanie .
Marek zadzwonił do kierownika budowy, żeby był na budowie, bo będzie wykonywane szałowanie pod płytę i zbrojenie, a to bardzo ważny element budowy. Kierownik był obecny. Wszelkie sprawy w tym czasie załatwialiśmy na telefon - zamówienie betonu, rozmowy z kierownikiem i góralem.
07.12.2007r. - ostatni dzień robót.
Przed zalaniem betonu i zapłatą Marek zadzwonił do kierownika, czy wszystko jest wykonane jak należy. Pan kierownik stwierdził, że wszystko jest w porządku. Telefonicznie poprosiłam tatę o zapłacenie ekipie należnej sumy.
W niedługim czasie okazało się, że to był mój błąd - nie należy wypłacać pieniedzy do czasu kiedy nie uznamy, że w 100% jest wszystko wykonane zgodnie z projektem i naszymi oczekiwaniami.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia