Pchełka Ani i Grzesia
WTOREK, 24 LISTOPADA
Dzisiaj pojechaliśmy do urzędu gminy na rozmowę w sprawie naszej drogi. Droga jaka jest, każdy widzi, a że jest gminna, powinna wyglądać lepiej. Odnaleźliśmy pokój pani R., z którą polecono nam się kontaktować. Na pierwszy ogień poszły zdjęcia. Mieliśmy ich całą masę. I w zasadzie na tym się skończyło. Drugi ogień nie był konieczny, ponieważ pani wyjęła kajecik, zapisała nazwisko, wieś, numer działki i poinformowała, że mogą nam przywieźć tylko szlakę lub gruz w terminie do półtora tygodnia.
Takie mieliśmy miny. Oczywiście zgodziliśmy się przyjąć proponowane i dziękczynnymi wyrazami twarzy wycofaliśmy się w kierunku drzwi.
Pewnie będziemy tam jeszcze zaglądać, ale na chwilę obecną ogłaszam zawieszenie broni w walce z wydziałem infrastruktury.
Ale nie można mieć zbyt wiele Od drzwi pani R. udaliśmy się do pana P. od melioracji. I tu już tak różowo nie było. Nasłuchaliśmy się, że trzeba było sobie lepszą działkę wybrać, że on to pieniędzy nie mam na udrażnianie rowów w środku pola i to jeszcze na takim terenie!!
No chwileczkę, czy ja te tereny pod zaludnienie przeznaczyłam?? Czy ja zgodę na budowę wydałam? Co więcej, czy ja sobie sama rów melioracyjny zasypałam?? No zdenerwował mnie pan okrutnie, ale nerwy na wodzy trzymałam (potem na pani z poczty się wyżyłam, ale to już inna historia). Stanęło na tym, że pan P. razem z panią R. na wycieczkę do naszej pięknej wsi się wybiorą i wizję lokalną przeprowadzą.
ZAPRASZAMY SERDECZNIE
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia