dziennik walki o piękny ogród ;-)
Powyżej była trawnikowa teoria - no to teraz trochę praktyki
Zakładanie naszego trawnika
Jest gorąca sobota, wieczór. Nasz ogród wygląda mniej więcej tak, jak na zdjęciu powyżej - murki oporowe stoją, oddzielający pasek kostki jest, gleba mniej więcej wyrównana, ale juz porosła chwastami, takimi mniej więcej do kostki, tylko niezbyt gęstymi. Pracuję sobie spokojnie u Klienta - przyjeżdża trawa darniowa, nagle Klient zmienia zdanie - chce 50m2 mniej trawnika niż w projekcie. Co zrobić z pozostała trawą? Szkoda materiału...
O 22 giej kierowca przywozi darń do nas pod dom. Z pięknego wieczoru robi sie deszczowa noc - zaczyna padać. Trudno, układamy, kolejnego dnia jedziemy na urlop i jeśli nie ułożymy tej trawy teraz to po prostu padnie.
Moja Lepsza Połowa przenosi ciężkie rolki, ja układam je jak popadnie (no nie, kierunek staram sie zachować) na nieoczyszczonym terenie, a Potomek zachwycony rozgrywającymi się wydarzeniami - oraz tym, że nikt nie zagania go do łóżka - biega w kółko i podśpiewuje.
Deszcz przybiera na sile, zrywa się wiatr, ciemności egipskie niemalże - burza! Pioruny walą (wreszcie coś widać...), spływaja na nas potoki wody, z terenu pod trawnik zrobiło się nieledwie bagienko do topienia krów, ale twardo układamy. Tuż po północy skończyliśmy robotę - 50m2 trawnika ułożone! Młody zasypia prawie na stojąco, my rozbieramy się (z odzieży wierzchniej! ) jeszcze przed wejściem do wiatrołapu i pękamy na swój widok ze śmiechu - ekipa szambonurków po prostu :)
Nazajutrz wyjeżdżamy.
Trawnik sie przyjął pięknie. Wygląda fajniutko choć jest taki malutki :)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia