Wielki Podrzutek Jagny
Wreszcie nadchodzi Ten Dzień. Mąż z samego rana jedzie na działkę. Ja po kilku godzinach dzwonię i pytam czy zdążę przed końcem. Mąż mówi, że spokojnie, jeszcze ze dwie godziny to potrwa. Wsiadam w samochód i pędzę. Na wąskiej drodze tarasuje mnie grucha! Niecierpliwie się, ale szybko mi mija, kiedy kierowca betoniary daje mi kierunkowskazem znak, że mogę go wyprzedzić. Wyprzedzam, dziękuję, on odmruguje i jest bardzo sielankowo. Myślę sobie: „Ale miły Pan od Gruchy!” i wtedy olśnienie: To jest MÓJ Pan od MOJEJ Gruchy!!!! Jedzie do nas! Faktycznie po jakimś czasie pan dojeżdża na działkę, mówimy sobie „dzień dobry” jak starzy znajomi :)
A tam w rowach już leży folia, zbrojenie ułożone i część wykopów już zalana. Wygląda to zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałam. Masa kamyczków, ten beton taki jakiś....brzydki Panowie cierpliwie tłumaczą, że potem będzie wyglądało inaczej. Potem nie wygląda inaczej, ale to inna sprawa. Jestem pod wrażeniem pompy. Majestatycznie wyciągnięta w górę niczym szyja żyrafy. Samo lanie betonu przypomina już drugi koniec żyrafiego tułowia i to w dość wstydliwym momencie...ale i tak jestem pod wrażeniem. Zresztą nie wiem....jak wyglądają odchody żyrafy...? Wie ktoś?
Tak wyglądało zalewanie (żyrafy nie widać) :
http://foto.onet.pl/upload/29/8/_300721_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/29/8/_300721_n.jpg
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia