Wielki Podrzutek Jagny
07 października 20004
No i stał się kolejny cud. W poniedziałek dowiaduję się, że bloczki mają przyjechać po południu. Równie dobrze mogłabym usłyszeć, że zostałam laureatką nagrody Nobla w dziedzinie fizyki jądrowej (ja nawet ze zwykłej fizyki jestem bystra jak świnka morska) (nie obrażając świnki morskiej). Nie wierzę. Ale jadę na działkę, bo a nuż zostałam tą laureatką, czyli bloczki przywożą. Nie dane mi jest nawet mieć chwili wątpliwości. Już z daleka widzę na swojej ziemi obce istoty. Z obcym pojazdem. Ogromnym. To nie UFO, ale witam ten widok z godną tego wydarzenia miną. O mało nie wjeżdżam do rowu z wrażenia. Ciężarówka pełna bielusieńkich bloczków!!! I kilku facetów te bloczki ręcznie, pojedynczo, z namaszczeniem zdejmuje z samochodu i kładzie na ziemi. MOJEJ ziemi. Więc to teraz i MOJE bloczki! Tym tokiem myślenia i ciężarówa i faceci są moi, ale taka pazerna nie jestem. Bloczki wystarczą, żeby przepełnić mnie szczęściem! Podjeżdżam dyskretnie, cichutko, żeby ich nie przestraszyć. Facetów, nie bloczków, oczywiście, żeby z wrażenia nic nie upuścili. Nie, że taka cudna jestem i wrażenie robię, ale mogli sobie pomyśleć „O, Matko, jakaś baba przyjechała!” i łup! Bloczkiem o ziemię…wrrrrr! Ale oni koncertowo nawet okiem nie mrugną i dalej robią swoje. Tylko jeden macha do mnie. To szef mojej Ekipy. A on miły jest.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia