Wielki Podrzutek Jagny
28 października 2004
I jak to u nas bywa, nasze dwa tygodnie trwają trzy tygodnie. Jest czwartek i nasza ekipa gotowa do pracy. Kiedy jeszcze byłam na etapie marzeń i wyobrażeń, widziałam siebie jak obserwuję każdy bloczek przenoszony na miejsce gdzie zamienia się w Ścianę…Tymczasem tylko przez telefon zostaję poinformowana przez mojego Męża, że zaczynają. A ja w pracy. Drugi telefon, że już dwa rządki ułożone. A ja po pracy odbieram dzieci i jadę do domu oddać się domowym obowiązkom. W piątek nie idę do pracy, ale nie jadę też na działkę. Jadę na uczelnię i znowu zamieniam się w studentkę. Chodzę na wykłady, ćwiczenia (studiuję filologię angielską), po zajęciach idę z grupą na pizzę i piwo a potem z dziką radością udaję się do hoteliku, gdzie czeka na mnie pojedyncze łóżko i telewizor. Nikt mnie o nic nie prosi, nikt nie każe mi szukać zielonego ludzika (którego nawet detektyw R. by nie znalazł, bo ludzik jest o nieustalonej tożsamości/ wielkości/maści a jedyne co ma zielone to pasek u spodni…), nie muszę nikogo zaganiać do kąpieli (sama chętnie biorę prysznic), wyciągać z tejże (wyłażę też sama, choć niechętnie), robić kolacji (przecież jestem po pizzy i piwku), w kuchni nie czeka na mnie stos garów do mycia (nie ma kuchni, nie ma garów – to cudowna zależność) ani nie muszę nikogo zapędzać do łóżka spać (do tego nikt nigdy nie musi mnie namawiać, bo to moje hobby)….Jak byczo jest studiować daleko od domu. Można pomyśleć, że wredna ze mnie żona i matka, ale kiedy ostrożnie pytam inne dwie żony – matki – studentki czy tęsknią za domem, te bez cienia wahania, z ustami wypchanymi pączkiem, odpowiadają z prostotą: „Nie!”. Uspokojona oddaję się urokom studenckiej wolności, ale kiedy np. w trakcie ćwiczeń z fonetyki przypominam sobie o rosnących ścianach mojego domu, żołądek wywija mi koziołka z radości. Ciekawe dlaczego na myśl o dzieciach/mężu/garach w kuchni, nie doznaję tak gwałtownych uczuć….?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia