Wielki Podrzutek Jagny
Z moimi wpisami do dziennika się uspokoiłam, bo znowu nic się nie dzieje. Pogoda jaka jest każdy widzi, nie można murować. Trzeba czekać. L Ale nie tracę czasu. Robię kolejny krok i zaczynam po maleńku zaglądać do działu „Wnętrza”. Na razie dyskretnie i tylko raz na jakiś czas, ale niektóre zdjęcia, które umieszczają nasi forumowicze to jak spełnienie moich marzeń. Oglądam sobie kominki, zachwycam się podłogami (moje marzenie to gres wyglądający jak drewno firmy Cerim, ale nie mówcie nikomu, żeby nie zapeszyć!), wzdycham do pięknych kuchni i szałowych łazienek. Fajnie pomarzyć.... Ale jestem w tym osamotniona. Mój Mąż odmawia rozmów, oglądania zdjęć i planowania. Znowu słyszę, że nie będzie się teraz zastanawiał. Pozastanawia się jak będzie już ten etap. Taki jest ten Mój Mąż Ale też ma swoje wizje. Ostatnio oglądamy film, w którym jedna ze scen rozgrywa się przed jakimś amerykańskim domem: jest wieczór, widać zarys tarasu, jakieś palmy i piękny oświetlony basen. „O!” wykrzykuje Mój Mąż „Tak będzie wyglądała nasza działka!” O mało się nie udławiłam mandarynką ze śmiechu.....A ja tak bym chciała mieć już wszystko zaplanowane od podłogi aż po kolory doniczek.... Oczywiście swoje wizje mogę mieć i nikt mi ich nie odbierze, ale nie mam bladego pojęcia czy wychodzą one naprzeciw wizjom mojego męża, bo jak tu dojść do kompromisu między stylem wiejsko-prowansalskim (to moje) a minimalistyczno-nowoczesnym (jeżeli taki sobie wymyśli)? Przecież niektórzy mężowie planują razem z żonami, rysują, omawiają....Może ktoś się zamieni na męża?
Na razie jeździmy sobie na działkę rekreacyjnie. Jest śnieg, bierzemy sanki i robimy mini-kulig po naszej okolicy. Jest śmiesznie – jedziemy wewnętrzną drogą, nie możemy się zatrzymać, bo już nie ruszymy. Za samochodem dzieciaki sąsiadów na sankach i nagle okazuje się, że przed nami jest ogromna kałuża błota...a my...nie możemy...się....zatrzymać! Najpierw rozbryzgujemy błoto na wrzeszczących uczestników a potem najmłodszy przewraca się w samym środku bajora....Ale jest wesoło. Na szczęście mama nieszczęśnika też się śmieje....Ach, jak ja lubię tam być, nawet jak podtapiamy cudze dzieci....
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia