Wielki Podrzutek Jagny
Jaskółeczko moja mała.
Jest piękne popołudnie. Siedzę sobie na tarasie i jest mi dobrze. Po domu latają Małe czarne i jaskółki. Małe Czarne są u siebie, ale jaskółki nie bardzo wiedzą co robią. Latają zdezorientowane po domu aż w końcu wylatują przez puste okno, bo nie we wszystkich mamy stare okna Teściowej, albo drzwi. Małe Czarne używają wyjścia górnego i z wielką wprawą wlatują i wylatują przez dziurę między dachem a ścianami. Nie martwię się o nie. O jaskółki też się nie martwię, bo kilka widziałam i wszystkie wyleciały bezpiecznie. Do czasu. Siedzę więc sobie na tarasie i nagle słyszę okropne uderzenie w szybę. Nie mam wątpliwości. Jaskółka. Aż boję się sprawdzić co z maleństwem się stało, ale przecież trzeba. Leży biedactwo brzuszkiem do góry i żyje. Patrzy na mnie. Biorę ją do rąk i próbuję postawić na nóżki. Przewraca się na dziobek jak zepsuta zabawka. Płakać mi się chce. Wychodzę z nią na zewnątrz domu i ponawiam próbę. Fatalnie. Znowu się przewraca a jedno skrzydełko jakoś tak dziwnie zwisa. Ostrożnie ją oglądam. Nie ma krwi, skrzydełka wydają się być całe. Maleńkie oczka patrzą na mnie z niesamowitą bystrością. Tym bardziej mi przykro. Mój Mąż wezwany na pomoc bierze ptaszka, kładzie go w trawie na sąsiednim polu i mówi, że lepiej zostawić, bo i tak nic z tego nie będzie. Ale ja nie daję za wygraną. Znowu biorę ją do rąk i tym razem czuję jak małe pazurki zaczynają chwytać mojej ręki. Sadzam ją sobie na palcu. Wygląda już lepiej bo trzyma się prosto. Daje się głaskać i jest niepokojąco spokojna. Sadzam ją na gałęzi naszego jedynego drzewa i odchodzę. Mam nadzieję, że jak wrócę to jej już nie będzie. Odleci. Wracam i z daleka widzę biały brzuszek. Siedzi. W tym momencie postanawiam, że zawiozę to śliczne stworzonko do weterynarza, może tylko trzeba opatrzyć skrzydełko, może jednak przeżyje. Głaszczę jaskółkę i znowu biorę ją na palec, bo chcę sprawdzić, czy jest lepiej, czy też znowu przewróci się na równej podłodze. Idę w stronę domu, a wtedy ptaszek rozpościera skrzydełka i odlatuje! Leci zgrabnie omijając ogrodzenie i znika nad polami....Znowu mi się chce płakać, ale teraz z radości. Potem siedzę sobie znowu na tarasie i patrzę na jaskółki przelatujące nade mną. Zastanawiam się czy któraś jest ta moja. Mam nadzieję, że tak.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia