Wielki Podrzutek Jagny
Dzisiaj nie byłam na działce. Gdyby to ode mnie zależało, to oczywiście bym była. Ale nie jestem kobietą niezależną. Mój dzień i moje plany nie są zależne tylko ode mnie. Tak więc po konsultacjach z moim czteroletnim synem:
- Jedziemy na działkę?
- Nie!!!
Uznałam, że zostaniemy w domu, bo jak nudzący się, wściekły czterolatek włóczący się po budowie pod nogami pracujących robotników, to nie jest fajne. Sprawdziłam.
Za to Mój Mąż nie jest własnością Naszego Dziecka, w przeciwieństwie do mnie, może siedzieć na działce całymi dniami. I od niego wiem, że dach jest skończony a do tynkowania zostały już tylko dwa niewielkie pomieszczenia. Tak więc Panowie Dachowcy zakończyli pracę przed terminem (miało być do końca tygodnia) a Panowie Tynkarze, zgodnie z terminem. Nieprzyzwoicie dobrze to idzie, nie?
Ale, żebyście nie myśleli, że tacy z nas szczęściarze, postanowiłam wspomnieć o mniej lub bardziej poważnych zgrzytach.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia