Wielki Podrzutek Jagny
Dzisiaj w przerwie między pracą a odebraniem dzieci wpadam na działkę. Panowie robią swoje, czyli jedni w środku układają glazury, inni na zewnątrz smarują ściany klejem (czyli robią nas na szaro ) a Mojego Męża ani widu ani słychu. Słychu jednak trochę, bo słyszę, że z tyłu garażu pracuje koparka. Pewnie tam stoi i się gapi. Lecę. Nie stoi i się nie gapi. Za to siedzi w koparce i całkiem sprawnie operując łychą zasypuje dziurę przy studni. Jaką dziurę i jakiej studni, zaraz napiszę. W każdym razie, Mój Mąż skupiony, z miną neurochirurga w czasie trudnej operacji, macha jakimiś wajchami, coś tam naciska, przekręca i najwyraźniej zachwycony obserwuje jak ramię koparki podnosi się w górę, przesuwa, opada w dół i przesuwa wały ziemi prawie na odpowiednie miejsce. Jeszcze raz podnosi się, przesuwa i znowu opada już kawałek dalej, bliżej celu. Idzie mu to naprawdę sprawnie. A zasypuje dziurę, która nie była wcześniej planowana. Bo musieliśmy wkopać głębiej pompę do wody. Jak stała w garażu, obok hydroforu, to brakowało jej mocy. Słabiutka wołała tylko mizernie „Za daleko, za daleko, nie dam rady..!” i kaszlała nie mogąc pobrać wody. No to się chłopaki zlitowali, bo żal im się widać zrobiło, a poza tym woda w domu jednak jest przydatna i wykopali jej dziurę, kręgi betonowe z betonowym dnem wsadzili, otwór uszczelnili i postawili pompę dwa metry pod powierzchnią gruntu. Urządzenie z wdzięczności pokazało co potrafi i zassało wodę od razu. To miło. Będziemy mieć wodę w domu!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia