Wielki Podrzutek Jagny
Żaluzje. Decyzja zapadła już dawno, będą drewniane. Mają być w kolorze jak najbliższym koloru okien, mają mieć dosyć szerokie skrzydełka (5cm), żeby dużo światła wpadało przy ustawieniu poziomym. Tak niechcący się okazało, że nasz sąsiad współpracuje z kimś kto robi takie żaluzje. Bardzo dobre. Ale co można powiedzieć o kimś z kim się współpracuje…?
Ale jak już się słowo rzekło, to sąsiad wybrał się na pomiary. Z całą rodziną przyszedł, bo nam się dobrze z naszymi sąsiadami mieszka i często się wzajemnie odwiedzamy. Jak był Sylwester to u nas była impreza i u nich też. O północy oni strzelali petardami i my też. Potem wzięliśmy z mężem szampana, zostawiliśmy naszych rozbawionych gości i do sąsiadów przez śniegi doleźliśmy z życzeniami. Dziesięć minut później oni przyleźli do nas. I to nic, że parę godzin wcześniej, jeden z ich gości się zakopał na drodze, więc Mój Mąż w garniturze i pantoflach jechał traktorem go wyciągać. I to nic, że pan kierowca tak sobie podczepił linę do holowania, że traktor odjechał żwawo ciągnąc sam zderzak a reszta samochodu została. To nic. Bawiliśmy się wszyscy dobrze. Może tylko Pan od Zderzaka upił się na melancholijnie…Sąsiadów mamy fajnych. Miło usłyszeć przez telefon głos sąsiadki „A. jedzie do sklepu. Kupić coś?” Jakoś w mieście nikt mnie tak nie pytał…
Ale o czym to ja…a, o żaluzjach. No więc, jak pisałam sąsiad przyszedł po wymiary. Pogadaliśmy, kawkę wypiliśmy i poszli. Następnego dnia znowu przyszli po wymiary….Znowu zapomnieliśmy. Jak przyszli wczoraj to już na szczęście pomierzyli co trzeba i dobrze bo mi prawie kawy zabrakło. Tak więc pierwszy krok ku żaluzjom zrobiony. Bardzo na nie czekam.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia